środa, 22 stycznia 2014

rozdział 1

Muzyka dudniła ciężko. Jongin słyszał ją nawet przez szczelnie zasłonięte okna i kołdrę zarzuconą na głowę. Przeklinał na czym świat stoi, chcąc w spokoju zasnąć. Była już druga nad ranem, a on wciąż nie mógł pozwolić sobie na sen przez imprezę, która odbywała się w klubie sąsiadującym z blokiem, w którym mieszkał. Tak było praktycznie każdego dnia, a właściwie nocy, przez co codziennie po zajęciach chodził do apteki po jednorazowe stopery do uszu, żeby w ogóle móc zasnąć, dzisiaj jednak siedział chory w domu, więc nie mógł wyjść na zewnątrz. Do tego wszystkiego jego przyjaciele ostentacyjnie go zlewali, co trochę wkurzało Jongina, ale miał zbyt miękkie serce, żeby za długo się na nich wściekać i tłumaczył sobie ich ignorancję tym, że mają ostatnio dużo pracy. Baekhyun ledwo wyrabia na nowej posadzie, którą otrzymał całkiem niedawno. Jest pomocnikiem sekretarza w jakiejś większej firmie. Jak do tej pory tylko nosił kawę i robił porządek w biurze swojego szefa, ale teraz dostał „awans” i musi się zabrać za papierkową robotę, cały czas chodzić za swoim pracodawcą, nosić jego papiery, długopisy i teczki i zapisywać w kalendarzu wszystkie ważne spotkania, które mają się odbyć w najbliższym czasie. To tylko ogólny opis, bo Baekhyun naprawdę ciężko teraz pracuje, a to wydaje się dosyć łatwe do zrobienia, chociaż tak naprawdę nie jest. Jongin zazdrościł swojemu przyjacielowi, że miał małe wtyki w firmie, przez co w ogóle załapał się na tą posadę bez żadnego doświadczenia. W końcu to student pierwszego roku, wie tak dużo o życiu biurowym i pracy w korporacji co przysłowiowy mieszkaniec Korei o polityce w krajach trzeciego świata. Dlatego właśnie Baekhyun dostał się na staż tak łatwo, gdyby nie jego ciotka, która jest żoną jednego z dyrektorów, pewnie dalej klepałby studencką biedę na zmywaku. Oprócz pracy ma też strasznie dużo nauki, a przynajmniej tak by się zdawało. Kto normalny studiuje matematykę? Po prostu matematykę? Przecież materiału tam jest tyle, że powinien siedzieć dniami i nocami, żeby to wszystko ogarnąć. Ale od czasu do czasu na świecie rodzą się takie osoby jak Baekhyun, które przeczytają coś raz i zapamiętują to do końca życia, poza tym jego mózg to jedno wielkie kłębowisko trybików, więc z nauką nie ma żadnych problemów. Jongin zazdrości mu takiego szczęścia i uśmiechu losu.
Co innego Sehun. Dzieciak jest bogaty, ma nadzianych rodziców, którzy spełniają każdą jego zachciankę. Na szczęście nie jest rozpuszczony i z lekkością podchodzi do życia, nie oczekując wiele. Niestety w nauce jest zupełnym przeciwieństwem Baeka. Musi naprawdę długo przysiąść nad materiałem, żeby wyuczyć się do testów, co nie zawsze mu wychodzi, ale ma dobre chęci. Jak na tą chwilę nie pracuje, bo przez to nie miałby zupełnie czasu, żeby się uczyć, a teraz właśnie to jest dla niego najważniejsze. Jongin mu nie zazdrości, ale bardzo się cieszy, że chłopak mimo wszystko sobie radzi. Drobne ubytki w pamięci jak na razie nie przeszkodziły mu w życiu. Ale dlaczego Jongin dobrał sobie tak rożnych znajomych? W dodatku nie tylko ze względu na umiejętności, czy pochodzenie, ale też wygląd i charakter?
 Sehun jest wysoki i chudy, wygląda wśród uczniów ich uniwersytetu jak samotna smukła brzoza w środku starego dębowego lasu. Na początku ich znajomości Jongin nigdy nie wiedział, czy jest chory, czy po prostu normalnie wygląda jak cień człowieka. W pofarbowanych na jasny brąz włosach i skórą nie tyle białą, co w kolorze wysuszonego i kruchego pergaminu, co raczej przypomina pewien odcień szarości, wygląda jakby był wiecznie wyprany z energii. Do tego wszystkiego dochodzi ciemne sińce pod oczami, jego wieczny dodatek, a same oczy są zaspane i bez wyrazu. Kto by nie pomyślał, że coś jest z nim nie tak? Jednak Sehun jest ucieleśnieniem zdrowego człowieka. Jest wysportowany, silny fizycznie, jak i psychicznie i nigdy nie choruje.  Całkowite przeciwieństwo Baekhyuna, który łapie nowe choroby przynajmniej raz na miesiąc. Nawet jeśli miał kontakt z dyrektorami swojego zarządu, trochę dziwne było to, że, biorąc dwudniowy urlop każdego miesiąca, nie został jeszcze wylany.
Baekhyun różni się od Sehuna jeszcze tym, że kontrastuje z nim swoim wyglądem. Pomimo tego, że i Sehuna, i jego skóra były bardzo jasne, to Baek nie miał odcienia umarlaka, tylko kremowych muszelek nad morzem. Uroku dodaje mu szczery uśmiech, który jest wiecznie przyklejony do jego twarzy i ciemne włosy, potraktowane czekoladową farbą.
Jongin westchnął, kiedy żaden z nich nie odebrał telefonu. Nie spodziewał się, że o drugiej rano normalny człowiek jeszcze by nie spał, ale ten stereotyp szerokim łukiem omija tą dwójkę. To, co ich łączy, to miłość do dobrej zabawy, a w tym – imprez. Każdy z nich wprost uwielbia w środku nocy uciekać z domu i pobiec do najbliższego klubu, żeby wskoczyć na parkiet i przetańczyć na nim kilka godzin, aż ciało samo zacznie stawiać opór. Wtedy, czyli zazwyczaj  koło czwartej rano, ludzie rozchodzą się na wszystkie strony i pozostawiają puste pomieszczenie, które chwilę wcześniej wrzało życiem, całkowicie ciche i spokojne. Jongin nigdy by nie pomyślał, że będzie się zadawać z takimi ludźmi, ale przez pewną sytuację praktycznie nie miał wyboru, żeby im odmówić. To wydarzyło się mniej więcej dwa lata temu.

Ciemną alejką szedł młody chłopak, spiesząc w dobrze sobie znanym kierunku. Było późno, na dworze zaczynało się robić zimno, więc wbił przemarznięte dłonie w kieszenie, poprawił torbę na ramieniu i naciągnął kaptur na głowę. Przydługa grzywka wpadała mu w oczy. Niewielki blok, do którego zmierzał, nie wyróżniał się niczym szczególnym wśród tłumu innych, które, ociężałe, stały na tej samej ulicy. Dla niego był jednak miejscem nadzwyczaj przytulnym i bezpiecznym. Rozejrzał się na boki, ale nie jeździł tędy żaden samochód. Przeszedł przez ulicę, a już po chwili wbiegał po klatce na górę i otwierał drzwi do swojego mieszkania. Wpadł do niego energicznie i od razu upadł na łóżko. Jego niewielkie jednopokojowe mieszkanko było dla niego idealne. Mała powierzchnia zupełnie mu nie przeszkadzała, a dzięki swojemu mądrze zaplanowanemu rozkładowi mógł żyć bardzo wygodnie, pomimo małej ilości miejsca. Chciał zasnąć natychmiast, ale wiedział, że musi usiąść do książek, dlatego wstał i wysypał zawartość swojej torby na drewniane biurko w rogu pokoju. Tej nocy znowu samotnie spędził czas na pochłanianiu wiedzy.
Następnego dnia ten sam chłopak szedł korytarzem jednego z seulskich liceów. Ubrany w szkolny mundurek, czyli kremowe spodnie, białą koszulę i granatową marynarkę z logiem szkoły, ziewał potężnie, przechodząc koło kolejnych klas. Mijał po drodze innych uczniów, niektórzy z nim witali się z nim, inni omijali, nawet na niego nie patrząc. Raczej nikt nie porozmawiał z nim dłużej, niż tylko krótką chwilę, za co był im dozgonnie wdzięczny. Nie lubił momentów, kiedy ktoś zaczepiał go na dłużej, czuł się wtedy onieśmielony, bo zazwyczaj tą osobą była jakaś dziewczyna, która chciała się z nim umówić. Ale on nie lubił dziewczyn. Podszedł do swojej szafki i wyciągnął z niej kilka rzeczy. Do drzwiczek miał doczepione małe lusterko, na które zawsze spoglądał, każdego ranka od kiedy je tu umieścił. Kątem oka dostrzegł w nim swoje odbicie.
- Kim Jongin, znowu masz podkrążone oczy. Mógłbyś czasem przystopować z byciem kujonem. – mruknął do siebie. Westchnął tylko, wiedząc, że nie posłucha się samego siebie. Bo co innego miały w domu do roboty? Zamknął drzwiczki kopniakiem i ruszył do klasy, jednak po chwili usłyszał za sobą krzyki. Nie był osobą, która za bardzo ingeruje w życie publiczne, ale do rozpoczęcia zajęć zostało mu jeszcze trochę czasu, więc obrócił się przez ramię, żeby zobaczyć co się stało.
- Hej, Kai, poczekaj! – zobaczył dwóch chłopaków, którzy biegli w jego stronę. Tak naprawdę nie konkretnie do niego, ale w tą samą, w którą szedł. To była najbardziej znana dwójka w tej szkole. Oh Sehun, chłopak-zombie, na którego czaiły się wszystkie dziewczyny w szkole, chociaż sam Jongin zupełnie nie miał pojęcia dlaczego. Wyglądał jak trup, albo co najmniej jakby właśnie miał jakąś paskudną chorobę, więc generalnie ludzie powinni trzymać się od niego z daleka, a było wręcz odwrotnie. Jongin mógłby się założyć, że w ciągu tygodnia dostawał kilka miłosnych liścików, które wrzucały mu do jego szafki nieśmiałe „fanki”.  Każda z nich zachwycała się jego zmęczonymi oczami, które, jak mówiła mu Hyeri, przypominają wzrok małego, zaspanego szczeniaczka, o co Sojin zawsze się z nią kłóciła i mówiła, że po prostu widać w nich melancholię życia. Biedy chłopak nie był w stanie zrozumieć żadnej z nich. Oczy to oczy, mogą być duże, małe, ładne lub brzydkie, a oczy Oh Sehuna według niego były całkiem przeciętne. Za to oczy jego kolegi, Byun Baekhyuna, były zupełnie nieprzeciętne. Nie na darmo cała szkoła nazywała go zaszczytnym tytułem „Eyeliner Prince”, choć, jak Jongin zdążył zauważyć, nie za bardzo mu to przeszkadzało. Był trochę niższy od Sehuna, chociaż i tak przewyższał wzrostem niejedną osobę w tej placówce i zawsze, ale to zawsze musiał mieć makijaż. Krążyły legendy, że bez makijażu wygląda jak dziecko, ale kto by w nie wierzył. W każdym razie Byun Baekhyun ukradł serca ponad połowie dziewcząt w tej szkole i zmieniał je jak kobieta rękawiczki, więc nikt się nie zdziwił, kiedy uczennice w końcu przestały starać się wejść w jego łaski, przez co musiał szukać szczęścia w innych miejscach. Co oczywiście mu się udawało, ale mniejsza z tym. Baekhyun był również charyzmatyczny i lubiany, rozmawiał z każdym człowiekiem, który według niego zasługiwał na choć odrobinę uwagi z jego strony, a Sehun szedł za nim, bo nie miał nic innego do roboty. Przez to wszystko byli najbardziej popularni w szkole. Jongin zastanawiał się kiedyś co by było, gdyby wykorzystał swój wygląd, stał się bardziej otwarty na ludzi i bardziej imprezowy. Może mógłby być taki jak on? Bardzo dużo osób go lubiło, wiele dziewczyn starało się o jego uwagę, lecz to był zupełnie inny wymiar, całkowicie nieporównywalny do Sehuna i Baekhyuna. Jongin, szara myszka, której ulubionym zajęciem jest czytanie książek, nigdy nawet nie myślała, że mogłaby się zadawać z tą dwójką. To zupełnie niepoważne.
            Obrócił się więc i poszedł dalej, wiedząc już, że szukają kogoś konkretnego. Nie spodziewał się jednak, że to właśnie on był obiektem ich poszukiwań.
- Kai, nie uciekaj! Czemu nas ignorujesz? – słyszał tuż za sobą jęki Baekhyuna. Miał dziwne wrażenie, że to właśnie o niego im chodzi, ale uparcie szedł dalej. Krzyki Baekhyuna spotęgowało wołanie Sehuna.
- Hyung, nie olewaj nas. – Jongin poczuł, że te słowa były ewidentnie skierowane do niego. Co mógł na to poradzić, że się obrócił?
- No w końcu! Cześć, Kai! – Baekhyun uśmiechnął się do niego zaczepnie.
- W mówicie do mnie? – spytał Jongin, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że w tym momencie to pytanie zabrzmiało niesamowicie głupio.
- A widzisz tu gdzieś kogoś innego, kto się tak nazywa? Bo ja chyba nie. – niższy chłopak zaczął zabawnie udawać, że wypatruje kogoś w tłumie. Jongin już chciał powiedzieć, że on sam też się tak nie nazywa, ale wtedy do rozmowy w końcu wtrącił się Sehun.
- Hyung, przecież jeszcze wczoraj bawiłeś się z nami w klubie, czemu udajesz, że nic nie pamiętasz?
- Co..? Ja? – „Kai” spojrzał na nich ze zdziwieniem.
- Nie, twój klon. No pewnie, że ty! - Baekhyun poklepał go przyjaźnie po ramieniu. – Nawet nie widziałem, że chodzisz z nami do szkoły, miałem wrażenie, że jesteś trochę starszy od nas. – zamyślił się, patrząc uważnie na Jongina. Nie, on go praktycznie przewiercał wzrokiem.
- Ale ja wczoraj byłem w domu.
- To byłeś w dwóch miejscach na raz, stary. I to twoje drugie ja nieźle balowało. – stwierdził Baekhyun, śmiejąc się wesoło.
- Ale ja naprawdę nigdzie wczoraj nie wychodziłem. I nie wiem kim jest Kai. Nie mam pojęcia o czym mówicie. – wykrztusił w końcu Jongin, przeskakując lekko przestraszonym spojrzeniem po ich twarzach. Wyglądali na zdziwionych.
- Ale przecież… to ty wczoraj wygrałeś bitwę taneczną… zapamiętałbym tę twarz! – Baekhyun najwyraźniej zaczął wątpić w to, kim naprawdę jest osoba, z którą rozmawia.
- Przepraszam, ale ja nawet nie umiem tańczyć. I nazywam się Kim Jongin, a nie żaden Kai. – dwójka przed nim osłupiała, kiedy lekko im się kłaniał w czasie przedstawiania. Przez chwilę nie odzywali się, patrząc tylko na niego w niemym szoku, aż w końcu zaczął się trochę bać czy wszystko było z nimi w porządku.
- Musieliście mnie z kimś pomylić. – uśmiechnął się lekko w przepraszającym geście.
- Nie ma szans… .
- Ale hyung, spójrz. – Sehun wyciągnął palec w stronę twarzy Jongina, tłumacząc coś swojemu koledze. – Ma inne włosy. Widzisz? Kai nie miał kręconych. I nie miał grzywki. Poza tym, gdzie jego bitch face? Ten tutaj wygląda jak mała sikorka. – Jongin mentalnie skopał Sehuna za takie porównanie. Wcale nie wyglądał na takiego mizernego.
- Racja, racja… - mruknął Baekhyun w odpowiedzi. Zmrużył oczy, przyglądając się zdezorientowanemu Jonginowi, a potem wyciągnął rękę w jego stronę , położył mu ją na czole i odgarnął jego grzywkę do góry.
- Identyczny! – Jongin się przeraził, bo oboje nagle dostali jakby olśnienia.
- Czy możecie mnie zostawić? Jeśli nie jestem tą osobą, za którą mnie wzięliście? – spytał uprzejmie Jongin, który już zaczynał się bać tej dwójki. Chciał, żeby go w końcu zostawili i dali mu święty spokój. Chłopcy przed nim spojrzeli po sobie.
- Nie. – Baekhyun wyszczerzył się w uśmiechu, a Jongin mentalnie jęknął. Na szczęście się powstrzymał, żeby zrobić to głośno.
- Czemu? Co ja wam zrobiłem?
- Zaintrygowałeś nas. Mówiłeś, że nazywasz się Kim Jongin, tak? – chłopak niepewnie przytaknął. – To jest Oh Sehun, a ja jestem Byun Baekhyun. Możesz być szczęśliwy, bo od dzisiaj mamy zamiar się z tobą zadawać. – Baekhyun dumnie wypiął pierś, a Sehun tylko stał obok i oglądał to wszystko z obojętnym wyrazem twarzy. Jongin nie mógł w to uwierzyć. Chociaż raczej mógł, ale, wtedy, zwyczajnie nie chciał.
            Po niecałym miesiącu Jongin w końcu stwierdził, że w sumie jego przyjaźń z tą dwójką nie była wcale takim złym pomysłem. Szczególnie, kiedy dowiedział się, że Baek to chodzący mózg z matematyki, a Sehunowi nikt nie może dorównać pod względem sposobu nauczania. On pokazał mu różne taktyki, dzięki którym materiał, nad którym kiedyś pracowałby minimalnie dwie godziny, teraz może skończyć w niecałe 30 minut. I przez to właśnie zaczął mieć więcej czasu dla siebie. Od początku ich znajomości wiedział, że i Sehun i Baek uwielbiają chodzić na różne imprezy. Na początku mu to trochę przeszkadzało, bo ciągle chcieli go gdzieś wyciągnąć, ale z czasem przestali, widząc, że Jongin nie nadaje się do takich rzeczy. Był im za to wdzięczny, a jeszcze bardziej za to, że  mimo zupełnych różnic między nimi, wciąż chcieli się z nim kolegować. Niestety dla niego, miał coraz więcej wolnego czasu. Próbował go pożytkować na czytanie ukochanych książek, rozmawianiu godzinami przed telefon z Sojin, która wyjechała do innego miasta, zostawiając swojego młodszego brata na pastwę losu. Wtedy akurat na pastwę Sehuna i Bacona, jak to w zwyczaju miał go nazywać. I Hyeri, jego najlepszej przyjaciółki z dzieciństwa, z którą często spotykał się po lekcjach w ich ulubionej małej budce z lodami w środku zielonego parku. Od zawsze lubił tu z nią przychodzić. Mogli porozmawiać o wszystkim. Hyeri była jego bratnią duszą, traktowali się jak rodzeństwo, które od zawsze rozumiało się bez słów. Chociaż Jongin od czasu do czasu potrzebował po prostu się wyżalić i to właśnie do niej szedł w takich momentach, a te zdarzały się wtedy dosyć często. Oczywiście przez dwójkę jego nowych przyjaciół, chociaż przez Baekhyuna dużo częściej. Odkrył, że z Sehunem mógł porozmawiać dosłownie o wszystkim i Sehun był całkowicie tolerancyjny na wszystkie tematy. To wygodne, szczególnie wtedy, kiedy Hyeri zajmuje się czymś innym i nie ma dla niego czasu. Za to Baekhyun mógł mówić tylko o jednym – o imprezach. Jongin naprawdę czasami zastanawiał się co on będzie robić w swoim życiu, kiedy już skończy swoją edukację. O ile skończy. Chociaż uczy się bardzo dobrze, to na studiach może mieć problem, jeśli będzie olewać naukę przez tracenie nocy na taniec i alkohol w miejscach, z których nawet nie będzie wiedzieć jak ma wrócić do domu. No i cały czas starał się wywabić go z domu i porwać do jednego z takich miejsc, co było dosyć przerażającą wizją dla Jongina. Mimo wszystko bardzo go polubił i miał wrażenie, że z wzajemnością. Od początku ich przyjaźni ludzie w szkole zaczęli zauważać, że coś się zmieniło i Jongin się zorientował, że uczniowie zaczęli traktować go jako trzecią osobę w tym wąskim gronie. Nawet nie wiedział jak ich określić, bo popularnych ludzi w szkole było dużo, po prostu ta dwójka się czymś wyróżniała. A on zaczął się wyróżniać razem z nimi.
            Jednak pewnego dnia Baekhyunowi udało się w końcu dopełnić swój plan i zabrać Jongina w miejsce, gdzie wszyscy zawsze świetnie się bawią. Była sobota, w dodatku początek wakacji, moment, w którym Jongin jeszcze nie zaczął pracować, a już skończył szkołę, czyli idealna chwila na porwania. Minęła godzina, aż Baekhyun, praktycznie jęcząc do telefonu, przekonał w końcu przyjaciela, żeby poszedł się rozerwać.
- Baek, nie, ja się do tego nie nadaję…
- Proszę, Jongie, odmawiałeś mi już tyle razy. Masz czas, nie musisz zakuwać, więc nie masz żadnych wymówek! – Jongin boleśnie musiał się z nim zgodzić.
- No niby tak, ale-
- Żadnych ale! Nie daj się więcej prosić. Nie będę cię zaciągać na siłę, ale już mnie męczy, że mnie tak cały czas zbywasz. – chłopak mógłby przysiąc, że w tej chwili Bacon wywija swoje wargi w uroczą podkówkę.
- No… - głębokie westchnięcie – dobrze. – nie zdążył skończyć zdania, a już słyszał po drugiej stronie słuchawki radosne krzyki. Mimo przeczucia, że właśnie przegrał, uśmiechnął się lekko przez uroczy dźwięk śmiechu swojego przyjaciela.
- Świetnie! Będę u ciebie za piętnaście minut, nigdzie nie wychodź!
- Co? Jak to, po co…? – spytał przerażony chłopak. Nie miał pojęcia dlaczego Baek chce tu przyjechać, ale nie miał już szansy, żeby się dowiedzieć. Baekhyun się rozłączył.
            Jongin nie naliczył obiecanych piętnastu minut, kiedy do jego małego mieszkanka wparował jego przyjaciel, niosąc ze sobą wielką torbę wypchaną… czymś. Jongin nie wiedział co to może być, ale wolał nie pytać. Baekhyun już od dawna miał dorobione dodatkowe klucze do jego domu, więc nawet nie musiał czekać, aż chłopak otworzy mu drzwi, po prostu wszedł do środka i od razu zaczął krzątać się między salonikiem, a kuchnią, jakby był u siebie.
- Zobaczysz, będzie zajebiście! Tam są cudowne dziewczyny, musisz zobaczyć, żeby uwierzyć! A… ty przecież nie lubisz dziewczyn. – Baek, który cały aż podskakiwał z podniecenia, w jednej chwili przygasł, jak zdmuchnięta świeczka. Przygryzł wargę, zastanawiając się nad czymś intensywnie.
- No nic. Faceci też na pewno się znajdą. Choćby taki ja. – Jongin patrzył na niego litościwym wzrokiem, kiedy ten przeglądał się w lustrze z zachwytem.
- Jezu, ale z ciebie narcyz.
- Mówisz mi to już 38 raz w ciągu tego miesiąca. – powiedział, bez mrugnięcia okiem poprawiając swoją fryzurę. Jongin aż zakrztusił się colą.
- Naprawdę to liczysz? – trochę trudno mu było w to uwierzyć.
- A co to dla mnie? – chociaż w końcu Bacon ma podręcznik od matematyki z kalkulatorem w bonusie w środku głowy, więc Jongin po prostu zastąpił komentarz cichym westchnięciem.
- Po co w ogóle tu przychodziłeś? Nie, żebym cię wyganiał, ale zupełnie nie widzę w tym celu.
- Aish, Jongin-ah, jesteś taki nieporadny. – spojrzał na niego krytycznym wzrokiem, a potem sugestywnie przejechał nim po całym pomieszczeniu. Jongin domyślał się o co może mu chodzić, ale mózg jego przyjaciela był nieprzewidywalny, więc wolał się nie odzywać.
- Zobacz tylko co ty tu masz. Nic, tylko jakieś zwykłe ubrania. – chłopak podszedł do szafy, która stała niedaleko łóżka i zaczął z niej wyciągać wszystkie rzeczy i zrzucać je na podłogę. Jongin chciał się rozpłakać, bo właśnie dzisiaj skończył robić w niej idealny porządek, włącznie z układaniem każdej oddzielnej bluzki w kostkę, co zdarzało mu się robić raz na rok.
- Tutaj nie ma nic, w czym mógłbyś pójść na imprezę i rozwalić wszystkich swoim wyglądem. – Baekhyun cmokał z dezaprobatą, oglądając zawartość szafy Jongina w pełnej krasie. W większości były to zwykłe koszulki, bluzy i ciemne, najczęściej jeansowe spodnie. Nic specjalnego.
- Dlatego właśnie wziąłem ze sobą kilka rzeczy, które teraz przymierzysz. – Jongin nie zdążył się zorientować kiedy na jego twarz poleciała garstka ubrać. Wziął je w ręce, żeby je obejrzeć.
- Przecież ja nie noszę takich rzeczy! Nie założę tego! – piszczał, kiedy zobaczył to, co przyniósł mu Baekhyun.
- Nie narzekaj. Inaczej nikt nie zwróci na ciebie uwagi.
- Ale ja nie chcę, żeby ktokolwiek to robić! To jest zbyt kontrowersyjne! – Baekhyun mrużył oczy w niemym gniewie, ale nie naciskał bardziej. Bał się, że może Jongin jeszcze w ostatniej chwili zmieni zdanie i ich wyjście przepadnie.
- Ok. To zmieszajmy mój styl z twoim i będzie dobrze. Może tak być? – chłopak zastanowił się chwilę, a potem kiwnął głową. To dobry układ.
- Na pewno założę po prostu czarne jeansy. I t-shirt.
- Nie zgadzam się. Ubierasz się tak codziennie.
- Więc trochę to zmienię. – Jongin wstał z lady kuchennej, na której do tej pory siedział i podszedł do szafy. Za nim jak cień szedł wzrok Baekhyuna. Chłopak wyciągnął z zamkniętej szuflady czarną koszulkę na ramiączka ze srebrną czaszką na środku.
- Może być? – Bak przyglądał się jej przez chwilę, a potem zaczął wyciągać coś ze swojej torby.
- Dodaj jeszcze to i będzie idealnie. – Jongin wolał nie myśleć skąd Baekhyun wytrzasnął skórę z ćwiekami bez rękawów, ale kiedy w końcu się ubrał, zauważył, że wcale nie wygląda to tak źle.
- Teraz najlepsze. Usiądź na ziemi. – chłopak posłusznie posłuchał, siadając na swoim miękkim dywanie po turecku, czekając na rozwój wydarzeń.
- Zamknij oczy. – kiedy polecenie zostało wykonane, Baekhyun usiadł przed nim i zaczął go malować. Z początku Jongin pomyślał, czy może się subtelnie od tego nie odsunąć, ale stwierdził, że w makijażu może wyglądać ciekawie. Baek przejeżdżał delikatnymi palcami z kremem po jego twarzy, muskał błyszczącą pomadką jego usta i poprawiał kontur rzęs swoimi magicznymi kosmetykami. Efekt był naprawdę zadziwiający i Jongin ledwo był w stanie poznać siebie na swoim odbiciu w lustrze.
- Wyglądasz trochę jak Kai. Różnisz się tylko grzywką. – Bacon zagwizdał, kończąc swoje dzieło.
- Może tak zostać? Nie chcę się do niego upodabniać.
- Pewnie. A teraz powiedz mi, piłeś kiedyś alkohol? – chłopak obawiał się tego pytania.
- Tak. – Eyeliner Prince spojrzał na niego podejrzanie.
- Jeśli nie, to będę musiał ci przyłożyć. A teraz mów prawdę.
- Ale kiedy to jest prawda.
- Jongin… znam cię. Piłeś pewnie tylko szampana na sylwestra, mam rację? – chłopak zarumienił się, mając wrażenie, że przyjaciel czyta mu w myślach.
- Jongin! Ach… czego ja się po tobie spodziewałem… - wyższy chłopak spuścił wzrok. Poczuł się jednocześnie zażenowany i niedoświadczony, jak dziecko, które usłyszy o temacie, na który rozmawiają tylko dorośli. Ale nagle wszystko się rozpłynęło, bo poczuł na policzku palące uderzenie.
- Ała! Baek, kurwa, odbiło ci?! – przyłożył dłonie do twarzy. Właśnie otrzymał siarczysty policzek od kogoś, kto w tej chwili, zamiast przepraszać, patrzył się na niego ze współczuciem. Co to ma znaczyć?
- Dobrze ci tak. Jesteś gówniarz, musiałem ci dać pierwszą lekcję życia. Tak w razie czego już będziesz wiedział na co się przygotować, jeśli będziesz się komuś za bardzo narzucać. A teraz wstawaj, pewnie Sehun już na nas czeka. – Jongin potarł czerwone od uderzenia miejsce i przełknął łzy. Nie mógł płakać. I nie robiłby tego dlatego, że został uderzony, ale przez intensywność bólu, na który był wyjątkowo nadwrażliwy. Sehun o tym wiedział, ale Baekhyun jeszcze nie. Jongin postanowił mu o tym powiedzieć w najbliższym czasie, żeby uniknąć ponownie takich sytuacji.
            Na miejsce dotarli bardzo szybko, bo, jak się okazało, Bacon wybrał klub mieszczący się tuż pod blokiem, w którym mieszkał Jongin. Chłopak westchnął cierpiętniczo, kiedy powłóczył nogami za przyjacielem. Strażnik wpuścił ich bez problemu, co nie za bardzo zdziwiło kogokolwiek wokół. Eyeliner Prince momentalnie został rozpoznany i nawet Sehun, który czekał na nich przy jednym ze stolików, musiał przyznać, że mu tego trochę zazdrości.
- Wszyscy tu go znają. Jest duszą towarzystwa. – mówił, sącząc swojego kolorowego drinka. Jongin niepewnie spojrzał na swojego, który jeszcze nie został naruszony.
- Pewnie tutaj przychodzicie najczęściej, co? – Sehun przytaknął, oglądając Baeka, który w tym momencie tańczył z nową dziewczyną. Jongin prychnął, widząc, jak znacząco się o nią ociera.
- Czemu on to robi? Nie może sobie znaleźć dziewczyny na dłużej i po prostu tu z nią przychodzić?
- Sam wiesz jak jest. On twierdzi, że jeszcze nie udało mu się znaleźć tej jedynej, a twierdzi, że skakanie od kwiatka do kwiatka to najlepszy sposób poszukiwań. – Jongin mruknął cos w odpowiedzi. W klubie było dużo ludzi, było duszno i gorąco, więc dziękował mózgowi Bacona, że zgodził się na koszulkę na ramiączka. Ludzi było tak gęsto, że nie wiedział w którą stronę patrzeć. Wszędzie mieszanki chłopców i dziewczyn, mieszanki strojów, kolorów i charakterów. Nie umiał odgadnąć żadnego z nich tylko poprzez nikle obserwacje, bo każdy tutaj zachowywał się mniej więcej tak samo, a on nie chciał ich wszystkich wrzucać do jednego worka.
- Chodź, zatańczmy. – Jongin zobaczył, że Sehun wyciągnął do niego rękę i uśmiechnął się zachęcająco. W tym momencie jego zaspane wiecznie oczy wydawały się pełne energii.
- Chyba podziękuję, nie za bardzo umiem tańczyć. – zmieszał się, patrząc na kieliszek w swoich dłoniach.
- No chodź, przecież tu nie musisz nic umieć, wystarczy tylko poczuć rytm. – Sehun puścił do niego oko i złapał go pod ramię. Jongin jednym haustem opróżnił szklane naczynie i dał się ponieść emocjom. Został pociągnięty na parkiet i wepchnięty w środek tłumu, chociaż na szczęście Sehun towarzyszył mu cały czas. W uszach huczały mu słowa znanej, skocznej piosenki. Jego ciało aż samo zaczęło się lekko kręcić. W takim miejscu człowiek funkcjonuje zupełnie inaczej. Nagle usłyszał mruknięcie przy uchu.
- Złap mnie za szyję. – trochę go to wystraszyło, ale zrozumiał, że głos należał do Sehuna, więc obrócił się twarzą do niego i zrobił co mu kazano. Poczuł na biodrach dłonie przyjaciela, które przycisnęły ich trochę bliżej siebie. Nagle Jongin poczuł się nieswojo.
- Sehun… - ich twarze były zdecydowanie za blisko jak na przyjacielskie relacje.
- Cicho. Robimy to tutaj, w centrum parkietu, żeby stali bywalcy ogarnęli twoją orientację i nie zaczepiali cię niepotrzebnie. – Jongin musiał przyznać mu rację. - I nie martw się Baekiem, on sam mnie o to poprosił. – dodał, widząc, że ciemnowłosy rozgląda się po sali. Potańczyli tak jeszcze chwilę, aż w końcu wrócili do stolika, żeby zamówić coś do picia. Jongin poczuł, że po takim występie chyba potrzebuje większego rozluźnienia, więc połknął na szybko dwa kolejne kolorowe drinki. Z nadmiaru emocji mrugnął figlarnie do barmana, a potem wyciągnął zdziwionego i roześmianego Sehuna z powrotem do tłumu tańczących. Tym razem Sehun przytulał się do jego pleców, drapiąc dłońmi jego biodra. Jonginowi tańczyło się przyjemnie, było mu miło i stwierdził, że chyba kluby nie są takie złe. Bacon, widząc tą dwójkę na parkiecie, podszedł bliżej i ukradł Sehunowi Jongina. Chłopakowi chciało się śmiać, bo ta sytuacja naprawdę go rozbawiła. Alkohol niebezpiecznie buzował w jego krwi, przez co był bardzo rozluźniony i mimowolnie szczęśliwy. Nie wiedział kiedy wrócił do stolika, bo zmęczenie odebrało mu możliwość dalszego wyginania się do muzyki, ale opadł na krzesło z ulgą. Uśmiechnął się do siebie, widząc swoich przyjaciół, którzy tańczyli wesoło, do piosenki BEAST. Lecz nagle… całe szczęście i odprężenie zniknęło jak pęknięcie bańki, a zastąpiło je zdenerwowanie i niepewność. Naprzeciwko niego, trzy stoliki dalej, dostrzegł kpiący uśmieszek i grzywkę podniesioną do góry. Kai. Siedział tam i wpatrywał się w niego intensywnie. Jongin nie mógł oderwać od niego wzroku. Byli naprawdę… identyczni.
            Po powrocie do domu (na szczęście było to na tyle blisko, że nie musiał jechać samochodem. Sehuna i Baekhyuna wrzucił do taksówki.) nie mógł przestać myśleć o drapieżnym wzroku, który wprost pożerał go żywcem. Kai wyglądał jak ósme bóstwo świata, idealnie wypielęgnowany, idealnie seksowny i idealnie perwersyjny. Jongin nie dziwił się, że tak dużo osób go lubiło. Siedział i z nerwów przygryzał swoje i tak krótkie paznokcie, czego nie robił już od dawna, choć stanowiło to jeden z jego wadliwych nawyków. Nagle zadzwonił telefon, a chłopak aż podskoczył, ale rzucił się, żeby odebrać. Kazał Baekhyunowi do niego zadzwonić, kiedy on i Sehun bezpiecznie wrócą do domów.
- Noooo, chciałeś pogadać. Hik.
- Idź napij się wody, pomoże na czkawkę. – wraz z tamtą sytuacją alkohol jakby wyparował z ciała Jongina, pozostawiając w nim tylko stres, za to Baekhyun brzmiał jak typowy kloszard osiedlowy. Słyszał przez słuchawkę jak Baek człapie do kuchni i nalewa sobie wody do szklanki.
- Wypij do dna. – usłyszał kilka cichych przekleństw, ale już po chwili rozmawiał z przyjacielem normalnie, a przynajmniej na tyle, na ile pozwalał im na to stan Baekhyuna.
- On mnie chciał zabić wzrokiem, mówię ci! To było straszne…
- Przesaaaadzasz. On jest bardzo miły, tylkoooo po prostu troszeczkę się różnicie.
- Baek, on wyglądał, jakby za chwilę chciał mi wbić nie powiem co nie powiem gdzie, a potem władować kulkę w głowę i zakopać w najbliższym lesie.
- Kochanie, on zawsze tak na wszystkich patrzy. Tak ma, biedak. Nic na to nie poraaadzisz. - Jongin westchnął i uświadomił sobie, że robi to zdecydowanie za często.
- Dobrze, spróbuję się tym nie przejmować. Idź spać, ja też pójdę.
- Okeeeey. Aleale, kochanie! Powiedz mi jeszcze… podobało ci się? – przepity głos Baekhyuna, który brzmi tak, jakby był czymś zafascynowany, rozbawił Jongina i poprawił mu humor.
- Tak, było całkiem nieźle.
- Hmhmhmh, wiedziaaaałem, że ci się spodoba. Dobranoc, pchły na noc i karaluchy pod poduchy. – Jongin mógłby się założyć, że w tamtym momencie Bacon zwyczajnie zasnął, nie będąc w stanie dłużej utrzymać się na nogach. Uśmiechnął się do siebie i poszedł za przykładem przyjaciela. Śnił mu się niepokojący wzrok Kaia, którego grzywka, zazwyczaj podniesiona do góry, opadała w dół, wpadając mu w oczy.
            Przez następne dwa lata chodził z Sehunem i Baekhyunem na imprezy, ale tylko w tamto miejsce i tylko wtedy, kiedy naprawdę miał duży nadmiar czasu, choć nie mógł powiedzieć, że nie lubił tych wypadów. Może z wyjątkiem momentów, kiedy natrafiał wzrokiem na sylwetkę Kaia, choć zdarzył się to od tamtego momentu tylko pięć razy. Nigdy nie był w stanie podejść do niego i porozmawiać, bo za bardzo się bał. Choć nie był pewien, czy miał żałować. Przez akcję z Sehunem wszyscy w klubie byli już poinformowani, że jeśli jest się dziewczyną, to nie warto podchodzić do Kim Jongina. Oczywiście, codziennie pojawiały się też osoby, które nie miały o tym pojęcia, więc wiele z nich wprost kleiło się do niego jak do rzepa. Co wkurzało Jongina najbardziej to to, że większość z nich myślała, że jest Kaiem. Nie ukrywał niezadowolenia z tego faktu i, będąc odważnym przez kolejny kieliszek, po prostu momentalnie je zbywał. Sytuacja z Kaiem nie dawała mu spokoju i mimo tego, że bardzo go niepokoiła, a nawet czasami wkurzała lub przerażała, przyłapywał się na tym, że szuka wśród tłumu samego siebie.

            Dlatego właśnie zupełnie się nie spodziewał, że o tej drugiej nad ranem ktoś odbierze, chociaż czasami, rzadko, bo rzadko, ale jednak tak było. I teraz również.
- Jonginie, kochanie, ssso robisz? – w słuchawce odezwał się lekko podchmielony głos Sehuna.
- Jestem na was cholernie wkurwiony, że olewaliście mnie cały dzień. Ale mów co u was.
- Stary, Baek tańczy Expectation Girl’s Day na stole, bo przegrał zakład, muuusisz koniecznie przyjść i to zobaczyć, orgazm gwarantowany! – Jongin przygryzł wargę. Nie mógł zaprzeczyć, że Baekhyun jest seksowny, a w połączeniu z tańczeniem jednej z jego ukochanych piosenek…
- Ale jeśli mnie schlejecie, to wam coś zrobię. Zaraz będę. – Jongin rozłączył się szybko, nie chcąc słuchać zachrypianego śmiechu nabijającego się z niego Sehuna.
            Żeby być szybciej, Jongin wsiadł w swojego czarnego smarta i podjechał. Zaparkował tuż pod klubem. Przywitał się ze strażnikiem, który nie robił mu żadnych problemów i wszedł do środka. I faktycznie, w tle właśnie leciała część rapu piosenki Girl’s Day, a na największym stole przy barze Baekhyun wywijał swoje ciało w rytmie piosenki, tańcząc układ, który znał na pamięć perfekcyjnie. Jongin poczuł, że jego policzki zaczynają być czerwone, więc zaczął szukać wzrokiem drugiego kolegi. Dostrzegł Sehuna na stołku barowym, rozmawiającego ze swoim znajomym, Yixingiem. Uśmiechnął się do siebie i zaczął iść w ich stronę, przeciskając się przed tłum, który bardzo emocjonalnie reagował na występ Baeka. Nie wiedzieć czemu, jego wzrok nagle powędrował do stolika, przy którym zazwyczaj siada Kai. Dziś również go nie było, ale coś innego przykuło jego uwagę. Coś za małym okienkiem piwnicznym. A właściwie ktoś z czymś. Człowiek w czarnym kombinezonie policyjnym z pistoletem w ręce. Celował wprost w niego.

3 komentarze:

  1. Nie piszę często komentarzy, więc nie wiem jak to się robi >.< Jednak powiem tylko jedno słowo: WOW . Twój pomysł na to opowiadanie jest świetny, z każdym nowym słowem ciekawość mnie zżerała co jest dalej *O* Jestem trochę oszołomiona, tym, że występuje tu Jongin i Kai. Bardzo podoba mi się Twój styl pisma. Z niecierplwością czekam na kolejne rodziały <3. (czekam na coś z Kaisoo *^*)

    OdpowiedzUsuń
  2. bosze bosze bosze WE WŁASNE URO ŻEBY TAKI SUPER ROZDZIAŁ WYSZEDŁ <3333 trochę po kopiuję z rozdziału bo po komentować oddzielnie:
    *bo zazwyczaj tą osobą była jakaś dziewczyna, która chciała się z nim umówić. Ale on nie lubił dziewczyn <-- nie wiem czemu ale to zabrzmiało dla mnie tak śmiesznie XDDDDDDD
    *Jongin zastanawiał się kiedyś co by było, gdyby wykorzystał swój wygląd, stał się bardziej otwarty na ludzi i bardziej imprezowy. Może mógłby być taki jak on?<-- no TAKA dupa by z cb była mój drogi ♥
    *Ma inne włosy. Widzisz? Kai nie miał kręconych. I nie miał grzywki. Poza tym, gdzie jego bitch face? Ten tutaj wygląda jak mała sikorka. <-- jak najpierw mnie zabiło bitch face tak potem kulę dołożyło porównanie do sikorki XDDDD
    *możesz być szczęśliwy, bo od dzisiaj mamy zamiar się z tobą zadawać. <-- bosze jaka łaska pana XD
    + umierałam jak sehun i kai tańczyli pod szyjkę i bioderka <333 bosze ja płacze, że to będzie kaisoo *lubie ten paring ale sekai to moje otp♥♥♥ wiec licze na jakieś relacje chociaż od czasu do czasu między nimi ♥*
    i bosze też chce zobaczyć bekona tańczącego na stole!
    i kocham ten podział na kaia i jongina - dla mnie nawet w prawdziwym życiu wygląda jakby ktoś ich podmieniał zależnie od sytuacji ew jongin miał rozdwojenie osobowości :3 ♥
    i co to jakieś pistolety na końcu ! :O nie podoba mi się to D: ale w sumie jonginowi nie może się coś stać w 1-2 rozdziale już skoro jest gł bohaterem XD
    bosze ja chce więcej Q_Q ♥ i super, że to takie długie jest <33333
    +btw nadal liczę na kontynuację chocolat na innym twoim blogu XD ♥
    pozdrawiam i wenyyyy <3333

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji tutaj -> http://letsplayagamemonster.blogspot.com/2014/01/liebsteraward-nominacja-do.html

    OdpowiedzUsuń