Muzyka dudniła ciężko.
Jongin słyszał ją nawet przez szczelnie zasłonięte okna i kołdrę zarzuconą na
głowę. Przeklinał na czym świat stoi, chcąc w spokoju zasnąć. Była już druga
nad ranem, a on wciąż nie mógł pozwolić sobie na sen przez imprezę, która
odbywała się w klubie sąsiadującym z blokiem, w którym mieszkał. Tak było
praktycznie każdego dnia, a właściwie nocy, przez co codziennie po zajęciach
chodził do apteki po jednorazowe stopery do uszu, żeby w ogóle móc zasnąć,
dzisiaj jednak siedział chory w domu, więc nie mógł wyjść na zewnątrz. Do tego
wszystkiego jego przyjaciele ostentacyjnie go zlewali, co trochę wkurzało
Jongina, ale miał zbyt miękkie serce, żeby za długo się na nich wściekać i
tłumaczył sobie ich ignorancję tym, że mają ostatnio dużo pracy. Baekhyun ledwo
wyrabia na nowej posadzie, którą otrzymał całkiem niedawno. Jest pomocnikiem
sekretarza w jakiejś większej firmie. Jak do tej pory tylko nosił kawę i robił
porządek w biurze swojego szefa, ale teraz dostał „awans” i musi się zabrać za
papierkową robotę, cały czas chodzić za swoim pracodawcą, nosić jego papiery,
długopisy i teczki i zapisywać w kalendarzu wszystkie ważne spotkania, które
mają się odbyć w najbliższym czasie. To tylko ogólny opis, bo Baekhyun naprawdę
ciężko teraz pracuje, a to wydaje się dosyć łatwe do zrobienia, chociaż tak
naprawdę nie jest. Jongin zazdrościł swojemu przyjacielowi, że miał małe wtyki
w firmie, przez co w ogóle załapał się na tą posadę bez żadnego doświadczenia.
W końcu to student pierwszego roku, wie tak dużo o życiu biurowym i pracy w
korporacji co przysłowiowy mieszkaniec Korei o polityce w krajach trzeciego
świata. Dlatego właśnie Baekhyun dostał się na staż tak łatwo, gdyby nie jego
ciotka, która jest żoną jednego z dyrektorów, pewnie dalej klepałby studencką
biedę na zmywaku. Oprócz pracy ma też strasznie dużo nauki, a przynajmniej tak
by się zdawało. Kto normalny studiuje matematykę? Po prostu matematykę?
Przecież materiału tam jest tyle, że powinien siedzieć dniami i nocami, żeby to
wszystko ogarnąć. Ale od czasu do czasu na świecie rodzą się takie osoby jak
Baekhyun, które przeczytają coś raz i zapamiętują to do końca życia, poza tym
jego mózg to jedno wielkie kłębowisko trybików, więc z nauką nie ma żadnych
problemów. Jongin zazdrości mu takiego szczęścia i uśmiechu losu.
Co innego Sehun.
Dzieciak jest bogaty, ma nadzianych rodziców, którzy spełniają każdą jego
zachciankę. Na szczęście nie jest rozpuszczony i z lekkością podchodzi do
życia, nie oczekując wiele. Niestety w nauce jest zupełnym przeciwieństwem
Baeka. Musi naprawdę długo przysiąść nad materiałem, żeby wyuczyć się do
testów, co nie zawsze mu wychodzi, ale ma dobre chęci. Jak na tą chwilę nie
pracuje, bo przez to nie miałby zupełnie czasu, żeby się uczyć, a teraz właśnie
to jest dla niego najważniejsze. Jongin mu nie zazdrości, ale bardzo się cieszy,
że chłopak mimo wszystko sobie radzi. Drobne ubytki w pamięci jak na razie nie
przeszkodziły mu w życiu. Ale dlaczego Jongin dobrał sobie tak rożnych
znajomych? W dodatku nie tylko ze względu na umiejętności, czy pochodzenie, ale
też wygląd i charakter?
Sehun jest wysoki i chudy, wygląda wśród
uczniów ich uniwersytetu jak samotna smukła brzoza w środku starego dębowego
lasu. Na początku ich znajomości Jongin nigdy nie wiedział, czy jest chory, czy
po prostu normalnie wygląda jak cień człowieka. W pofarbowanych na jasny brąz
włosach i skórą nie tyle białą, co w kolorze wysuszonego i kruchego pergaminu,
co raczej przypomina pewien odcień szarości, wygląda jakby był wiecznie wyprany
z energii. Do tego wszystkiego dochodzi ciemne sińce pod oczami, jego wieczny
dodatek, a same oczy są zaspane i bez wyrazu. Kto by nie pomyślał, że coś jest
z nim nie tak? Jednak Sehun jest ucieleśnieniem zdrowego człowieka. Jest
wysportowany, silny fizycznie, jak i psychicznie i nigdy nie choruje. Całkowite przeciwieństwo Baekhyuna, który
łapie nowe choroby przynajmniej raz na miesiąc. Nawet jeśli miał kontakt z
dyrektorami swojego zarządu, trochę dziwne było to, że, biorąc dwudniowy urlop
każdego miesiąca, nie został jeszcze wylany.
Baekhyun różni się od
Sehuna jeszcze tym, że kontrastuje z nim swoim wyglądem. Pomimo tego, że i
Sehuna, i jego skóra były bardzo jasne, to Baek nie miał odcienia umarlaka,
tylko kremowych muszelek nad morzem. Uroku dodaje mu szczery uśmiech, który
jest wiecznie przyklejony do jego twarzy i ciemne włosy, potraktowane
czekoladową farbą.
Jongin westchnął, kiedy
żaden z nich nie odebrał telefonu. Nie spodziewał się, że o drugiej rano
normalny człowiek jeszcze by nie spał, ale ten stereotyp szerokim łukiem omija
tą dwójkę. To, co ich łączy, to miłość do dobrej zabawy, a w tym – imprez. Każdy
z nich wprost uwielbia w środku nocy uciekać z domu i pobiec do najbliższego
klubu, żeby wskoczyć na parkiet i przetańczyć na nim kilka godzin, aż ciało
samo zacznie stawiać opór. Wtedy, czyli zazwyczaj koło czwartej rano, ludzie rozchodzą się na
wszystkie strony i pozostawiają puste pomieszczenie, które chwilę wcześniej
wrzało życiem, całkowicie ciche i spokojne. Jongin nigdy by nie pomyślał, że
będzie się zadawać z takimi ludźmi, ale przez pewną sytuację praktycznie nie
miał wyboru, żeby im odmówić. To wydarzyło się mniej więcej dwa lata temu.
Ciemną alejką szedł
młody chłopak, spiesząc w dobrze sobie znanym kierunku. Było późno, na dworze
zaczynało się robić zimno, więc wbił przemarznięte dłonie w kieszenie, poprawił
torbę na ramieniu i naciągnął kaptur na głowę. Przydługa grzywka wpadała mu w
oczy. Niewielki blok, do którego zmierzał, nie wyróżniał się niczym szczególnym
wśród tłumu innych, które, ociężałe, stały na tej samej ulicy. Dla niego był
jednak miejscem nadzwyczaj przytulnym i bezpiecznym. Rozejrzał się na boki, ale
nie jeździł tędy żaden samochód. Przeszedł przez ulicę, a już po chwili wbiegał
po klatce na górę i otwierał drzwi do swojego mieszkania. Wpadł do niego
energicznie i od razu upadł na łóżko. Jego niewielkie jednopokojowe mieszkanko
było dla niego idealne. Mała powierzchnia zupełnie mu nie przeszkadzała, a
dzięki swojemu mądrze zaplanowanemu rozkładowi mógł żyć bardzo wygodnie, pomimo
małej ilości miejsca. Chciał zasnąć natychmiast, ale wiedział, że musi usiąść
do książek, dlatego wstał i wysypał zawartość swojej torby na drewniane biurko
w rogu pokoju. Tej nocy znowu samotnie spędził czas na pochłanianiu wiedzy.
Następnego dnia ten sam
chłopak szedł korytarzem jednego z seulskich liceów. Ubrany w szkolny mundurek,
czyli kremowe spodnie, białą koszulę i granatową marynarkę z logiem szkoły,
ziewał potężnie, przechodząc koło kolejnych klas. Mijał po drodze innych
uczniów, niektórzy z nim witali się z nim, inni omijali, nawet na niego nie
patrząc. Raczej nikt nie porozmawiał z nim dłużej, niż tylko krótką chwilę, za
co był im dozgonnie wdzięczny. Nie lubił momentów, kiedy ktoś zaczepiał go na
dłużej, czuł się wtedy onieśmielony, bo zazwyczaj tą osobą była jakaś
dziewczyna, która chciała się z nim umówić. Ale on nie lubił dziewczyn.
Podszedł do swojej szafki i wyciągnął z niej kilka rzeczy. Do drzwiczek miał
doczepione małe lusterko, na które zawsze spoglądał, każdego ranka od kiedy je
tu umieścił. Kątem oka dostrzegł w nim swoje odbicie.
- Kim Jongin, znowu masz podkrążone oczy. Mógłbyś
czasem przystopować z byciem kujonem. – mruknął do siebie. Westchnął tylko,
wiedząc, że nie posłucha się samego siebie. Bo co innego miały w domu do
roboty? Zamknął drzwiczki kopniakiem i ruszył do klasy, jednak po chwili
usłyszał za sobą krzyki. Nie był osobą, która za bardzo ingeruje w życie
publiczne, ale do rozpoczęcia zajęć zostało mu jeszcze trochę czasu, więc
obrócił się przez ramię, żeby zobaczyć co się stało.
- Hej, Kai, poczekaj! – zobaczył dwóch chłopaków,
którzy biegli w jego stronę. Tak naprawdę nie konkretnie do niego, ale w tą
samą, w którą szedł. To była najbardziej znana dwójka w tej szkole. Oh Sehun,
chłopak-zombie, na którego czaiły się wszystkie dziewczyny w szkole, chociaż
sam Jongin zupełnie nie miał pojęcia dlaczego. Wyglądał jak trup, albo co
najmniej jakby właśnie miał jakąś paskudną chorobę, więc generalnie ludzie
powinni trzymać się od niego z daleka, a było wręcz odwrotnie. Jongin mógłby
się założyć, że w ciągu tygodnia dostawał kilka miłosnych liścików, które
wrzucały mu do jego szafki nieśmiałe „fanki”. Każda z nich zachwycała się jego zmęczonymi
oczami, które, jak mówiła mu Hyeri, przypominają wzrok małego, zaspanego szczeniaczka,
o co Sojin zawsze się z nią kłóciła i mówiła, że po prostu widać w nich
melancholię życia. Biedy chłopak nie był w stanie zrozumieć żadnej z nich. Oczy
to oczy, mogą być duże, małe, ładne lub brzydkie, a oczy Oh Sehuna według niego
były całkiem przeciętne. Za to oczy jego kolegi, Byun Baekhyuna, były zupełnie
nieprzeciętne. Nie na darmo cała szkoła nazywała go zaszczytnym tytułem „Eyeliner
Prince”, choć, jak Jongin zdążył zauważyć, nie za bardzo mu to przeszkadzało.
Był trochę niższy od Sehuna, chociaż i tak przewyższał wzrostem niejedną osobę
w tej placówce i zawsze, ale to zawsze musiał mieć makijaż. Krążyły legendy, że
bez makijażu wygląda jak dziecko, ale kto by w nie wierzył. W każdym razie Byun
Baekhyun ukradł serca ponad połowie dziewcząt w tej szkole i zmieniał je jak
kobieta rękawiczki, więc nikt się nie zdziwił, kiedy uczennice w końcu
przestały starać się wejść w jego łaski, przez co musiał szukać szczęścia w
innych miejscach. Co oczywiście mu się udawało, ale mniejsza z tym. Baekhyun
był również charyzmatyczny i lubiany, rozmawiał z każdym człowiekiem, który
według niego zasługiwał na choć odrobinę uwagi z jego strony, a Sehun szedł za
nim, bo nie miał nic innego do roboty. Przez to wszystko byli najbardziej
popularni w szkole. Jongin zastanawiał się kiedyś co by było, gdyby wykorzystał
swój wygląd, stał się bardziej otwarty na ludzi i bardziej imprezowy. Może
mógłby być taki jak on? Bardzo dużo osób go lubiło, wiele dziewczyn starało się
o jego uwagę, lecz to był zupełnie inny wymiar, całkowicie nieporównywalny do
Sehuna i Baekhyuna. Jongin, szara myszka, której ulubionym zajęciem jest
czytanie książek, nigdy nawet nie myślała, że mogłaby się zadawać z tą dwójką.
To zupełnie niepoważne.
Obrócił
się więc i poszedł dalej, wiedząc już, że szukają kogoś konkretnego. Nie
spodziewał się jednak, że to właśnie on był obiektem ich poszukiwań.
- Kai, nie uciekaj! Czemu nas ignorujesz? – słyszał tuż
za sobą jęki Baekhyuna. Miał dziwne wrażenie, że to właśnie o niego im chodzi,
ale uparcie szedł dalej. Krzyki Baekhyuna spotęgowało wołanie Sehuna.
- Hyung, nie olewaj nas. – Jongin poczuł, że te
słowa były ewidentnie skierowane do niego. Co mógł na to poradzić, że się
obrócił?
- No w końcu! Cześć, Kai! – Baekhyun uśmiechnął się
do niego zaczepnie.
- W mówicie do mnie? – spytał Jongin, dopiero po
chwili zdając sobie sprawę, że w tym momencie to pytanie zabrzmiało
niesamowicie głupio.
- A widzisz tu gdzieś kogoś innego, kto się tak
nazywa? Bo ja chyba nie. – niższy chłopak zaczął zabawnie udawać, że wypatruje
kogoś w tłumie. Jongin już chciał powiedzieć, że on sam też się tak nie nazywa,
ale wtedy do rozmowy w końcu wtrącił się Sehun.
- Hyung, przecież jeszcze wczoraj bawiłeś się z nami
w klubie, czemu udajesz, że nic nie pamiętasz?
- Co..? Ja? – „Kai” spojrzał na nich ze zdziwieniem.
- Nie, twój klon. No pewnie, że ty! - Baekhyun
poklepał go przyjaźnie po ramieniu. – Nawet nie widziałem, że chodzisz z nami
do szkoły, miałem wrażenie, że jesteś trochę starszy od nas. – zamyślił się,
patrząc uważnie na Jongina. Nie, on go praktycznie przewiercał wzrokiem.
- Ale ja wczoraj byłem w domu.
- To byłeś w dwóch miejscach na raz, stary. I to
twoje drugie ja nieźle balowało. – stwierdził Baekhyun, śmiejąc się wesoło.
- Ale ja naprawdę nigdzie wczoraj nie wychodziłem. I
nie wiem kim jest Kai. Nie mam pojęcia o czym mówicie. – wykrztusił w końcu
Jongin, przeskakując lekko przestraszonym spojrzeniem po ich twarzach.
Wyglądali na zdziwionych.
- Ale przecież… to ty wczoraj wygrałeś bitwę taneczną…
zapamiętałbym tę twarz! – Baekhyun najwyraźniej zaczął wątpić w to, kim
naprawdę jest osoba, z którą rozmawia.
- Przepraszam, ale ja nawet nie umiem tańczyć. I
nazywam się Kim Jongin, a nie żaden Kai. – dwójka przed nim osłupiała, kiedy
lekko im się kłaniał w czasie przedstawiania. Przez chwilę nie odzywali się,
patrząc tylko na niego w niemym szoku, aż w końcu zaczął się trochę bać czy
wszystko było z nimi w porządku.
- Musieliście mnie z kimś pomylić. – uśmiechnął się
lekko w przepraszającym geście.
- Nie ma szans… .
- Ale hyung, spójrz. – Sehun wyciągnął palec w
stronę twarzy Jongina, tłumacząc coś swojemu koledze. – Ma inne włosy. Widzisz?
Kai nie miał kręconych. I nie miał grzywki. Poza tym, gdzie jego bitch face?
Ten tutaj wygląda jak mała sikorka. – Jongin mentalnie skopał Sehuna za takie
porównanie. Wcale nie wyglądał na takiego mizernego.
- Racja, racja… - mruknął Baekhyun w odpowiedzi.
Zmrużył oczy, przyglądając się zdezorientowanemu Jonginowi, a potem wyciągnął
rękę w jego stronę , położył mu ją na czole i odgarnął jego grzywkę do góry.
- Identyczny! – Jongin się przeraził, bo oboje nagle
dostali jakby olśnienia.
- Czy możecie mnie zostawić? Jeśli nie jestem tą
osobą, za którą mnie wzięliście? – spytał uprzejmie Jongin, który już zaczynał
się bać tej dwójki. Chciał, żeby go w końcu zostawili i dali mu święty spokój.
Chłopcy przed nim spojrzeli po sobie.
- Nie. – Baekhyun wyszczerzył się w uśmiechu, a
Jongin mentalnie jęknął. Na szczęście się powstrzymał, żeby zrobić to głośno.
- Czemu? Co ja wam zrobiłem?
- Zaintrygowałeś nas. Mówiłeś, że nazywasz się Kim
Jongin, tak? – chłopak niepewnie przytaknął. – To jest Oh Sehun, a ja jestem
Byun Baekhyun. Możesz być szczęśliwy, bo od dzisiaj mamy zamiar się z tobą
zadawać. – Baekhyun dumnie wypiął pierś, a Sehun tylko stał obok i oglądał to
wszystko z obojętnym wyrazem twarzy. Jongin nie mógł w to uwierzyć. Chociaż
raczej mógł, ale, wtedy, zwyczajnie nie chciał.
Po
niecałym miesiącu Jongin w końcu stwierdził, że w sumie jego przyjaźń z tą
dwójką nie była wcale takim złym pomysłem. Szczególnie, kiedy dowiedział się,
że Baek to chodzący mózg z matematyki, a Sehunowi nikt nie może dorównać pod
względem sposobu nauczania. On pokazał mu różne taktyki, dzięki którym
materiał, nad którym kiedyś pracowałby minimalnie dwie godziny, teraz może
skończyć w niecałe 30 minut. I przez to właśnie zaczął mieć więcej czasu dla
siebie. Od początku ich znajomości wiedział, że i Sehun i Baek uwielbiają
chodzić na różne imprezy. Na początku mu to trochę przeszkadzało, bo ciągle
chcieli go gdzieś wyciągnąć, ale z czasem przestali, widząc, że Jongin nie
nadaje się do takich rzeczy. Był im za to wdzięczny, a jeszcze bardziej za to,
że mimo zupełnych różnic między nimi,
wciąż chcieli się z nim kolegować. Niestety dla niego, miał coraz więcej wolnego
czasu. Próbował go pożytkować na czytanie ukochanych książek, rozmawianiu godzinami
przed telefon z Sojin, która wyjechała do innego miasta, zostawiając swojego
młodszego brata na pastwę losu. Wtedy akurat na pastwę Sehuna i Bacona, jak to
w zwyczaju miał go nazywać. I Hyeri, jego najlepszej przyjaciółki z
dzieciństwa, z którą często spotykał się po lekcjach w ich ulubionej małej
budce z lodami w środku zielonego parku. Od zawsze lubił tu z nią przychodzić.
Mogli porozmawiać o wszystkim. Hyeri była jego bratnią duszą, traktowali się
jak rodzeństwo, które od zawsze rozumiało się bez słów. Chociaż Jongin od czasu
do czasu potrzebował po prostu się wyżalić i to właśnie do niej szedł w takich
momentach, a te zdarzały się wtedy dosyć często. Oczywiście przez dwójkę jego
nowych przyjaciół, chociaż przez Baekhyuna dużo częściej. Odkrył, że z Sehunem
mógł porozmawiać dosłownie o wszystkim i Sehun był całkowicie tolerancyjny na
wszystkie tematy. To wygodne, szczególnie wtedy, kiedy Hyeri zajmuje się czymś
innym i nie ma dla niego czasu. Za to Baekhyun mógł mówić tylko o jednym – o imprezach.
Jongin naprawdę czasami zastanawiał się co on będzie robić w swoim życiu, kiedy
już skończy swoją edukację. O ile skończy. Chociaż uczy się bardzo dobrze, to
na studiach może mieć problem, jeśli będzie olewać naukę przez tracenie nocy na
taniec i alkohol w miejscach, z których nawet nie będzie wiedzieć jak ma wrócić
do domu. No i cały czas starał się wywabić go z domu i porwać do jednego z
takich miejsc, co było dosyć przerażającą wizją dla Jongina. Mimo wszystko bardzo
go polubił i miał wrażenie, że z wzajemnością. Od początku ich przyjaźni ludzie
w szkole zaczęli zauważać, że coś się zmieniło i Jongin się zorientował, że
uczniowie zaczęli traktować go jako trzecią osobę w tym wąskim gronie. Nawet
nie wiedział jak ich określić, bo popularnych ludzi w szkole było dużo, po prostu
ta dwójka się czymś wyróżniała. A on zaczął się wyróżniać razem z nimi.
Jednak
pewnego dnia Baekhyunowi udało się w końcu dopełnić swój plan i zabrać Jongina
w miejsce, gdzie wszyscy zawsze świetnie się bawią. Była sobota, w dodatku
początek wakacji, moment, w którym Jongin jeszcze nie zaczął pracować, a już skończył
szkołę, czyli idealna chwila na porwania. Minęła godzina, aż Baekhyun,
praktycznie jęcząc do telefonu, przekonał w końcu przyjaciela, żeby poszedł się
rozerwać.
- Baek, nie, ja się do tego nie nadaję…
- Proszę, Jongie, odmawiałeś mi już tyle razy. Masz
czas, nie musisz zakuwać, więc nie masz żadnych wymówek! – Jongin boleśnie
musiał się z nim zgodzić.
- No niby tak, ale-
- Żadnych ale! Nie daj się więcej prosić. Nie będę
cię zaciągać na siłę, ale już mnie męczy, że mnie tak cały czas zbywasz. –
chłopak mógłby przysiąc, że w tej chwili Bacon wywija swoje wargi w uroczą podkówkę.
- No… - głębokie westchnięcie – dobrze. – nie zdążył
skończyć zdania, a już słyszał po drugiej stronie słuchawki radosne krzyki.
Mimo przeczucia, że właśnie przegrał, uśmiechnął się lekko przez uroczy dźwięk
śmiechu swojego przyjaciela.
- Świetnie! Będę u ciebie za piętnaście minut,
nigdzie nie wychodź!
- Co? Jak to, po co…? – spytał przerażony chłopak.
Nie miał pojęcia dlaczego Baek chce tu przyjechać, ale nie miał już szansy,
żeby się dowiedzieć. Baekhyun się rozłączył.
Jongin
nie naliczył obiecanych piętnastu minut, kiedy do jego małego mieszkanka
wparował jego przyjaciel, niosąc ze sobą wielką torbę wypchaną… czymś. Jongin nie
wiedział co to może być, ale wolał nie pytać. Baekhyun już od dawna miał dorobione
dodatkowe klucze do jego domu, więc nawet nie musiał czekać, aż chłopak otworzy
mu drzwi, po prostu wszedł do środka i od razu zaczął krzątać się między
salonikiem, a kuchnią, jakby był u siebie.
- Zobaczysz, będzie zajebiście! Tam są cudowne
dziewczyny, musisz zobaczyć, żeby uwierzyć! A… ty przecież nie lubisz
dziewczyn. – Baek, który cały aż podskakiwał z podniecenia, w jednej chwili
przygasł, jak zdmuchnięta świeczka. Przygryzł wargę, zastanawiając się nad
czymś intensywnie.
- No nic. Faceci też na pewno się znajdą. Choćby
taki ja. – Jongin patrzył na niego litościwym wzrokiem, kiedy ten przeglądał
się w lustrze z zachwytem.
- Jezu, ale z ciebie narcyz.
- Mówisz mi to już 38 raz w ciągu tego miesiąca. – powiedział,
bez mrugnięcia okiem poprawiając swoją fryzurę. Jongin aż zakrztusił się colą.
- Naprawdę to liczysz? – trochę trudno mu było w to
uwierzyć.
- A co to dla mnie? – chociaż w końcu Bacon ma
podręcznik od matematyki z kalkulatorem w bonusie w środku głowy, więc Jongin
po prostu zastąpił komentarz cichym westchnięciem.
- Po co w ogóle tu przychodziłeś? Nie, żebym cię wyganiał,
ale zupełnie nie widzę w tym celu.
- Aish, Jongin-ah, jesteś taki nieporadny. –
spojrzał na niego krytycznym wzrokiem, a potem sugestywnie przejechał nim po
całym pomieszczeniu. Jongin domyślał się o co może mu chodzić, ale mózg jego
przyjaciela był nieprzewidywalny, więc wolał się nie odzywać.
- Zobacz tylko co ty tu masz. Nic, tylko jakieś
zwykłe ubrania. – chłopak podszedł do szafy, która stała niedaleko łóżka i
zaczął z niej wyciągać wszystkie rzeczy i zrzucać je na podłogę. Jongin chciał
się rozpłakać, bo właśnie dzisiaj skończył robić w niej idealny porządek,
włącznie z układaniem każdej oddzielnej bluzki w kostkę, co zdarzało mu się
robić raz na rok.
- Tutaj nie ma nic, w czym mógłbyś pójść na imprezę
i rozwalić wszystkich swoim wyglądem. – Baekhyun cmokał z dezaprobatą,
oglądając zawartość szafy Jongina w pełnej krasie. W większości były to zwykłe
koszulki, bluzy i ciemne, najczęściej jeansowe spodnie. Nic specjalnego.
- Dlatego właśnie wziąłem ze sobą kilka rzeczy,
które teraz przymierzysz. – Jongin nie zdążył się zorientować kiedy na jego
twarz poleciała garstka ubrać. Wziął je w ręce, żeby je obejrzeć.
- Przecież ja nie noszę takich rzeczy! Nie założę
tego! – piszczał, kiedy zobaczył to, co przyniósł mu Baekhyun.
- Nie narzekaj. Inaczej nikt nie zwróci na ciebie
uwagi.
- Ale ja nie chcę, żeby ktokolwiek to robić! To jest
zbyt kontrowersyjne! – Baekhyun mrużył oczy w niemym gniewie, ale nie naciskał
bardziej. Bał się, że może Jongin jeszcze w ostatniej chwili zmieni zdanie i
ich wyjście przepadnie.
- Ok. To zmieszajmy mój styl z twoim i będzie
dobrze. Może tak być? – chłopak zastanowił się chwilę, a potem kiwnął głową. To
dobry układ.
- Na pewno założę po prostu czarne jeansy. I
t-shirt.
- Nie zgadzam się. Ubierasz się tak codziennie.
- Więc trochę to zmienię. – Jongin wstał z lady
kuchennej, na której do tej pory siedział i podszedł do szafy. Za nim jak cień
szedł wzrok Baekhyuna. Chłopak wyciągnął z zamkniętej szuflady czarną koszulkę
na ramiączka ze srebrną czaszką na środku.
- Może być? – Bak przyglądał się jej przez chwilę, a
potem zaczął wyciągać coś ze swojej torby.
- Dodaj jeszcze to i będzie idealnie. – Jongin wolał
nie myśleć skąd Baekhyun wytrzasnął skórę z ćwiekami bez rękawów, ale kiedy w
końcu się ubrał, zauważył, że wcale nie wygląda to tak źle.
- Teraz najlepsze. Usiądź na ziemi. – chłopak
posłusznie posłuchał, siadając na swoim miękkim dywanie po turecku, czekając na
rozwój wydarzeń.
- Zamknij oczy. – kiedy polecenie zostało wykonane,
Baekhyun usiadł przed nim i zaczął go malować. Z początku Jongin pomyślał, czy
może się subtelnie od tego nie odsunąć, ale stwierdził, że w makijażu może
wyglądać ciekawie. Baek przejeżdżał delikatnymi palcami z kremem po jego
twarzy, muskał błyszczącą pomadką jego usta i poprawiał kontur rzęs swoimi magicznymi
kosmetykami. Efekt był naprawdę zadziwiający i Jongin ledwo był w stanie poznać
siebie na swoim odbiciu w lustrze.
- Wyglądasz trochę jak Kai. Różnisz się tylko
grzywką. – Bacon zagwizdał, kończąc swoje dzieło.
- Może tak zostać? Nie chcę się do niego upodabniać.
- Pewnie. A teraz powiedz mi, piłeś kiedyś alkohol? –
chłopak obawiał się tego pytania.
- Tak. – Eyeliner Prince spojrzał na niego
podejrzanie.
- Jeśli nie, to będę musiał ci przyłożyć. A teraz
mów prawdę.
- Ale kiedy to jest prawda.
- Jongin… znam cię. Piłeś pewnie tylko szampana na
sylwestra, mam rację? – chłopak zarumienił się, mając wrażenie, że przyjaciel
czyta mu w myślach.
- Jongin! Ach… czego ja się po tobie spodziewałem… -
wyższy chłopak spuścił wzrok. Poczuł się jednocześnie zażenowany i
niedoświadczony, jak dziecko, które usłyszy o temacie, na który rozmawiają
tylko dorośli. Ale nagle wszystko się rozpłynęło, bo poczuł na policzku palące
uderzenie.
- Ała! Baek, kurwa, odbiło ci?! – przyłożył dłonie
do twarzy. Właśnie otrzymał siarczysty policzek od kogoś, kto w tej chwili,
zamiast przepraszać, patrzył się na niego ze współczuciem. Co to ma znaczyć?
- Dobrze ci tak. Jesteś gówniarz, musiałem ci dać
pierwszą lekcję życia. Tak w razie czego już będziesz wiedział na co się
przygotować, jeśli będziesz się komuś za bardzo narzucać. A teraz wstawaj,
pewnie Sehun już na nas czeka. – Jongin potarł czerwone od uderzenia miejsce i
przełknął łzy. Nie mógł płakać. I nie robiłby tego dlatego, że został uderzony,
ale przez intensywność bólu, na który był wyjątkowo nadwrażliwy. Sehun o tym wiedział,
ale Baekhyun jeszcze nie. Jongin postanowił mu o tym powiedzieć w najbliższym
czasie, żeby uniknąć ponownie takich sytuacji.
Na miejsce dotarli bardzo szybko,
bo, jak się okazało, Bacon wybrał klub mieszczący się tuż pod blokiem, w którym
mieszkał Jongin. Chłopak westchnął cierpiętniczo, kiedy powłóczył nogami za
przyjacielem. Strażnik wpuścił ich bez problemu, co nie za bardzo zdziwiło
kogokolwiek wokół. Eyeliner Prince momentalnie został rozpoznany i nawet Sehun,
który czekał na nich przy jednym ze stolików, musiał przyznać, że mu tego
trochę zazdrości.
- Wszyscy tu go
znają. Jest duszą towarzystwa. – mówił, sącząc swojego kolorowego drinka. Jongin
niepewnie spojrzał na swojego, który jeszcze nie został naruszony.
- Pewnie tutaj
przychodzicie najczęściej, co? – Sehun przytaknął, oglądając Baeka, który w tym
momencie tańczył z nową dziewczyną. Jongin prychnął, widząc, jak znacząco się o
nią ociera.
- Czemu on to
robi? Nie może sobie znaleźć dziewczyny na dłużej i po prostu tu z nią
przychodzić?
- Sam wiesz jak
jest. On twierdzi, że jeszcze nie udało mu się znaleźć tej jedynej, a twierdzi,
że skakanie od kwiatka do kwiatka to najlepszy sposób poszukiwań. – Jongin mruknął
cos w odpowiedzi. W klubie było dużo ludzi, było duszno i gorąco, więc
dziękował mózgowi Bacona, że zgodził się na koszulkę na ramiączka. Ludzi było
tak gęsto, że nie wiedział w którą stronę patrzeć. Wszędzie mieszanki chłopców i
dziewczyn, mieszanki strojów, kolorów i charakterów. Nie umiał odgadnąć żadnego
z nich tylko poprzez nikle obserwacje, bo każdy tutaj zachowywał się mniej
więcej tak samo, a on nie chciał ich wszystkich wrzucać do jednego worka.
- Chodź, zatańczmy.
– Jongin zobaczył, że Sehun wyciągnął do niego rękę i uśmiechnął się
zachęcająco. W tym momencie jego zaspane wiecznie oczy wydawały się pełne
energii.
- Chyba
podziękuję, nie za bardzo umiem tańczyć. – zmieszał się, patrząc na kieliszek w
swoich dłoniach.
- No chodź,
przecież tu nie musisz nic umieć, wystarczy tylko poczuć rytm. – Sehun puścił
do niego oko i złapał go pod ramię. Jongin jednym haustem opróżnił szklane naczynie
i dał się ponieść emocjom. Został pociągnięty na parkiet i wepchnięty w środek
tłumu, chociaż na szczęście Sehun towarzyszył mu cały czas. W uszach huczały mu
słowa znanej, skocznej piosenki. Jego ciało aż samo zaczęło się lekko kręcić. W
takim miejscu człowiek funkcjonuje zupełnie inaczej. Nagle usłyszał mruknięcie
przy uchu.
- Złap mnie za
szyję. – trochę go to wystraszyło, ale zrozumiał, że głos należał do Sehuna,
więc obrócił się twarzą do niego i zrobił co mu kazano. Poczuł na biodrach
dłonie przyjaciela, które przycisnęły ich trochę bliżej siebie. Nagle Jongin
poczuł się nieswojo.
- Sehun… - ich
twarze były zdecydowanie za blisko jak na przyjacielskie relacje.
- Cicho. Robimy
to tutaj, w centrum parkietu, żeby stali bywalcy ogarnęli twoją orientację i
nie zaczepiali cię niepotrzebnie. – Jongin musiał przyznać mu rację. - I nie
martw się Baekiem, on sam mnie o to poprosił. – dodał, widząc, że ciemnowłosy
rozgląda się po sali. Potańczyli tak jeszcze chwilę, aż w końcu wrócili do
stolika, żeby zamówić coś do picia. Jongin poczuł, że po takim występie chyba
potrzebuje większego rozluźnienia, więc połknął na szybko dwa kolejne kolorowe
drinki. Z nadmiaru emocji mrugnął figlarnie do barmana, a potem wyciągnął
zdziwionego i roześmianego Sehuna z powrotem do tłumu tańczących. Tym razem
Sehun przytulał się do jego pleców, drapiąc dłońmi jego biodra. Jonginowi
tańczyło się przyjemnie, było mu miło i stwierdził, że chyba kluby nie są takie
złe. Bacon, widząc tą dwójkę na parkiecie, podszedł bliżej i ukradł Sehunowi Jongina.
Chłopakowi chciało się śmiać, bo ta sytuacja naprawdę go rozbawiła. Alkohol
niebezpiecznie buzował w jego krwi, przez co był bardzo rozluźniony i
mimowolnie szczęśliwy. Nie wiedział kiedy wrócił do stolika, bo zmęczenie
odebrało mu możliwość dalszego wyginania się do muzyki, ale opadł na krzesło z
ulgą. Uśmiechnął się do siebie, widząc swoich przyjaciół, którzy tańczyli
wesoło, do piosenki BEAST. Lecz nagle… całe szczęście i odprężenie zniknęło jak
pęknięcie bańki, a zastąpiło je zdenerwowanie i niepewność. Naprzeciwko niego,
trzy stoliki dalej, dostrzegł kpiący uśmieszek i grzywkę podniesioną do góry. Kai. Siedział tam i wpatrywał się w niego
intensywnie. Jongin nie mógł oderwać od niego wzroku. Byli naprawdę… identyczni.
Po powrocie do
domu (na szczęście było to na tyle blisko, że nie musiał jechać samochodem.
Sehuna i Baekhyuna wrzucił do taksówki.) nie mógł przestać myśleć o drapieżnym
wzroku, który wprost pożerał go żywcem. Kai wyglądał jak ósme bóstwo świata,
idealnie wypielęgnowany, idealnie seksowny i idealnie perwersyjny. Jongin nie
dziwił się, że tak dużo osób go lubiło. Siedział i z nerwów przygryzał swoje i
tak krótkie paznokcie, czego nie robił już od dawna, choć stanowiło to jeden z
jego wadliwych nawyków. Nagle zadzwonił telefon, a chłopak aż podskoczył, ale
rzucił się, żeby odebrać. Kazał Baekhyunowi do niego zadzwonić, kiedy on i
Sehun bezpiecznie wrócą do domów.
- Noooo, chciałeś
pogadać. Hik.
- Idź napij się
wody, pomoże na czkawkę. – wraz z tamtą sytuacją alkohol jakby wyparował z
ciała Jongina, pozostawiając w nim tylko stres, za to Baekhyun brzmiał jak
typowy kloszard osiedlowy. Słyszał przez słuchawkę jak Baek człapie do kuchni i
nalewa sobie wody do szklanki.
- Wypij do dna. –
usłyszał kilka cichych przekleństw, ale już po chwili rozmawiał z przyjacielem
normalnie, a przynajmniej na tyle, na ile pozwalał im na to stan Baekhyuna.
- On mnie chciał
zabić wzrokiem, mówię ci! To było straszne…
- Przesaaaadzasz.
On jest bardzo miły, tylkoooo po prostu troszeczkę się różnicie.
- Baek, on
wyglądał, jakby za chwilę chciał mi wbić nie powiem co nie powiem gdzie, a potem
władować kulkę w głowę i zakopać w najbliższym lesie.
- Kochanie, on
zawsze tak na wszystkich patrzy. Tak ma, biedak. Nic na to nie poraaadzisz. - Jongin
westchnął i uświadomił sobie, że robi to zdecydowanie za często.
- Dobrze,
spróbuję się tym nie przejmować. Idź spać, ja też pójdę.
- Okeeeey. Aleale,
kochanie! Powiedz mi jeszcze… podobało ci się? – przepity głos Baekhyuna, który
brzmi tak, jakby był czymś zafascynowany, rozbawił Jongina i poprawił mu humor.
- Tak, było
całkiem nieźle.
- Hmhmhmh,
wiedziaaaałem, że ci się spodoba. Dobranoc, pchły na noc i karaluchy pod
poduchy. – Jongin mógłby się założyć, że w tamtym momencie Bacon zwyczajnie zasnął,
nie będąc w stanie dłużej utrzymać się na nogach. Uśmiechnął się do siebie i
poszedł za przykładem przyjaciela. Śnił mu się niepokojący wzrok Kaia, którego
grzywka, zazwyczaj podniesiona do góry, opadała w dół, wpadając mu w oczy.
Przez następne dwa lata chodził z
Sehunem i Baekhyunem na imprezy, ale tylko w tamto miejsce i tylko wtedy, kiedy
naprawdę miał duży nadmiar czasu, choć nie mógł powiedzieć, że nie lubił tych
wypadów. Może z wyjątkiem momentów, kiedy natrafiał wzrokiem na sylwetkę Kaia,
choć zdarzył się to od tamtego momentu tylko pięć razy. Nigdy nie był w stanie podejść
do niego i porozmawiać, bo za bardzo się bał. Choć nie był pewien, czy miał
żałować. Przez akcję z Sehunem wszyscy w klubie byli już poinformowani, że
jeśli jest się dziewczyną, to nie warto podchodzić do Kim Jongina. Oczywiście,
codziennie pojawiały się też osoby, które nie miały o tym pojęcia, więc wiele z
nich wprost kleiło się do niego jak do rzepa. Co wkurzało Jongina najbardziej
to to, że większość z nich myślała, że jest Kaiem. Nie ukrywał niezadowolenia z
tego faktu i, będąc odważnym przez kolejny kieliszek, po prostu momentalnie je
zbywał. Sytuacja z Kaiem nie dawała mu spokoju i mimo tego, że bardzo go
niepokoiła, a nawet czasami wkurzała lub przerażała, przyłapywał się na tym, że
szuka wśród tłumu samego siebie.
Dlatego właśnie zupełnie się nie
spodziewał, że o tej drugiej nad ranem ktoś odbierze, chociaż czasami, rzadko,
bo rzadko, ale jednak tak było. I teraz również.
- Jonginie,
kochanie, ssso robisz? – w słuchawce odezwał się lekko podchmielony głos
Sehuna.
- Jestem na was
cholernie wkurwiony, że olewaliście mnie cały dzień. Ale mów co u was.
- Stary, Baek tańczy Expectation Girl’s Day na stole, bo
przegrał zakład, muuusisz koniecznie przyjść i to zobaczyć, orgazm gwarantowany!
– Jongin przygryzł wargę. Nie mógł zaprzeczyć, że Baekhyun jest seksowny, a w
połączeniu z tańczeniem jednej z jego ukochanych piosenek…
- Ale jeśli mnie
schlejecie, to wam coś zrobię. Zaraz będę. – Jongin rozłączył się szybko, nie
chcąc słuchać zachrypianego śmiechu nabijającego się z niego Sehuna.
Żeby być szybciej, Jongin wsiadł w
swojego czarnego smarta i podjechał. Zaparkował tuż pod klubem. Przywitał się
ze strażnikiem, który nie robił mu żadnych problemów i wszedł do środka. I faktycznie,
w tle właśnie leciała część rapu piosenki Girl’s Day, a na największym stole
przy barze Baekhyun wywijał swoje ciało w rytmie piosenki, tańcząc układ, który
znał na pamięć perfekcyjnie. Jongin poczuł, że jego policzki zaczynają być
czerwone, więc zaczął szukać wzrokiem drugiego kolegi. Dostrzegł Sehuna na stołku
barowym, rozmawiającego ze swoim znajomym, Yixingiem. Uśmiechnął się do siebie
i zaczął iść w ich stronę, przeciskając się przed tłum, który bardzo
emocjonalnie reagował na występ Baeka. Nie wiedzieć czemu, jego wzrok nagle
powędrował do stolika, przy którym zazwyczaj siada Kai. Dziś również go nie
było, ale coś innego przykuło jego uwagę. Coś za małym okienkiem piwnicznym. A właściwie ktoś z
czymś. Człowiek w czarnym kombinezonie policyjnym z pistoletem w ręce. Celował
wprost w niego.
Nie piszę często komentarzy, więc nie wiem jak to się robi >.< Jednak powiem tylko jedno słowo: WOW . Twój pomysł na to opowiadanie jest świetny, z każdym nowym słowem ciekawość mnie zżerała co jest dalej *O* Jestem trochę oszołomiona, tym, że występuje tu Jongin i Kai. Bardzo podoba mi się Twój styl pisma. Z niecierplwością czekam na kolejne rodziały <3. (czekam na coś z Kaisoo *^*)
OdpowiedzUsuńbosze bosze bosze WE WŁASNE URO ŻEBY TAKI SUPER ROZDZIAŁ WYSZEDŁ <3333 trochę po kopiuję z rozdziału bo po komentować oddzielnie:
OdpowiedzUsuń*bo zazwyczaj tą osobą była jakaś dziewczyna, która chciała się z nim umówić. Ale on nie lubił dziewczyn <-- nie wiem czemu ale to zabrzmiało dla mnie tak śmiesznie XDDDDDDD
*Jongin zastanawiał się kiedyś co by było, gdyby wykorzystał swój wygląd, stał się bardziej otwarty na ludzi i bardziej imprezowy. Może mógłby być taki jak on?<-- no TAKA dupa by z cb była mój drogi ♥
*Ma inne włosy. Widzisz? Kai nie miał kręconych. I nie miał grzywki. Poza tym, gdzie jego bitch face? Ten tutaj wygląda jak mała sikorka. <-- jak najpierw mnie zabiło bitch face tak potem kulę dołożyło porównanie do sikorki XDDDD
*możesz być szczęśliwy, bo od dzisiaj mamy zamiar się z tobą zadawać. <-- bosze jaka łaska pana XD
+ umierałam jak sehun i kai tańczyli pod szyjkę i bioderka <333 bosze ja płacze, że to będzie kaisoo *lubie ten paring ale sekai to moje otp♥♥♥ wiec licze na jakieś relacje chociaż od czasu do czasu między nimi ♥*
i bosze też chce zobaczyć bekona tańczącego na stole!
i kocham ten podział na kaia i jongina - dla mnie nawet w prawdziwym życiu wygląda jakby ktoś ich podmieniał zależnie od sytuacji ew jongin miał rozdwojenie osobowości :3 ♥
i co to jakieś pistolety na końcu ! :O nie podoba mi się to D: ale w sumie jonginowi nie może się coś stać w 1-2 rozdziale już skoro jest gł bohaterem XD
bosze ja chce więcej Q_Q ♥ i super, że to takie długie jest <33333
+btw nadal liczę na kontynuację chocolat na innym twoim blogu XD ♥
pozdrawiam i wenyyyy <3333
Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji tutaj -> http://letsplayagamemonster.blogspot.com/2014/01/liebsteraward-nominacja-do.html
OdpowiedzUsuń