Trochę głupio wyszło, że już po dwóch rozdziałach zawieszam bloga, ale co robić? Zawieszam wszystkie jakie mam, więc i ten nie pozostaje wyjątkiem. Jednak niedługo zaczynają mi się ferie, może niechęć do pisania przejdzie mi wraz z odrobiną czasu wolnego. Zobaczymy.
sobota, 8 lutego 2014
wtorek, 4 lutego 2014
rozdział 2
Przerażenie.
Suchość w gardle. Momentalne przyspieszenie akcji serca. Mokre od potu dłonie.
Rozszerzone źrenice. Takie są objawy nagłego ukłucia strachu, a raczej
przerażenia. Ale jest jeszcze jeden, najgorszy. Paraliż. Jongin nie mógł się
ruszyć, kiedy zimny pot spłynął mu po plecach. Dokładnie widział otwór lufy, z
którego wystawała końcówka czerwonej strzałki. Miał wrażenie, że na sekundę
wyostrzył mu się wzrok, by mógł to zobaczyć, ale wiedział, że to po prostu
nagły przypływ adrenaliny. Nieprzyjemnej adrenaliny, nie tej, która uaktywniała
się wtedy, gdy potrzebował mocnej dawki energii, ale tej, która przejmowała
kontrolę nad jego ciałem i zmieniała je w zupełnie bezużyteczny szkielet, co w
tym momencie było dla niego bardzo niekorzystne. Czarnowłosy snajper celował
idealnie w jego pierś. Jongin zauważył, że doskonale zdawał sobie sprawę, iż
został nakryty, ale nic sobie z tego nie robił. To nawet lepiej dla niego,
przynajmniej jego ofiara nie była w stanie się ruszyć, co tylko ułatwiało mu załatwienie
zlecenia. Przygotowywał broń do wystrzału, zamykając wszystkie zabezpieczenia i
ustawiając niewielki tłumik tak, żeby nikt nie zorientował się, że w ogóle był
jakiś strzał. To bardzo pomocne urządzenie, bo nigdy nie lubił siać paniki
wśród tłumu. Jonginowi za to zniknął gdzieś naturalny zwierzęcy zmysł ucieczki,
a zostało tylko poczucie, że właśnie został złapany w idealną wprost pułapkę. Nie chcę tak zginąć. Nie zasłużyłem na
śmierć w tak młodym wieku. Co ja zrobiłem, że tak to ma się skończyć? myślał,
nawet nie będąc w stanie ruszyć palcem. Nie wiedział tylko, czy to co trzyma w
rękach fałszywy policjant na pewno służy do zabijania, czy może do czegoś
innego. Teraz jednak był zbyt przerażony, żeby o tym myśleć. Jedyną rzeczą na
jaką wysilał się jego mózg, było nieustanne krzyczenie: Ktoś chce do ciebie strzelić! On ma broń! Zaraz cię zabije!
- Hej, Jongin. Dobrze się czujesz? Niewyraźnie
wyglądasz. – Yixing, chiński przyjaciel Sehuna z baru, nazywany przez
wszystkich Layem dla łatwiejszej wymowy, spojrzał na niego sceptycznie. On nic nie wie. Jongin nie był w stanie
nawet na niego spojrzeć Jego oczy wprost wczepiały się w długie, odziane w
czarne rękawiczki palce snajpera, które właśnie w tym momencie miały pociągnąć
za spust. Nie zdaje sobie sprawy z
niebezpieczeństwa.
Czas jakby nagle się
dla niego zatrzymał. Nabieranie powietrza w płuca było ogromnym, spowolnionym
wysiłkiem, który, zamiast pomóc, jeszcze bardziej obciążył i obezwładnił jego
ciało, sprawiał, że było jak worek wypełniony jakimś płynem, nie da się go
złapać, bo się wyślizguje, a jednocześnie jest tak ciężki, że podniesienie go
sprawia trudność nawet najsilniejszym z ludzi. Czerwona strzałka, wystrzelona z
karabinu, zbliżała się w spowolnionym jak na filmach tempie, prześcigając się z
szybkością mrugnięcia okiem. Jongin już wtedy był pewny, że umarł, a jego dusza
odlatuje wysoko w górę, lub spada na sam dół, czego nie mógł stwierdzić, zajęty
tylko myślą o zbliżającej się dawce bólu, okropnej czerwieni, krzywdzącej jego
ciało, wbijającej się boleśnie w jego serce. Ale zamiast tego wszystkiego
poczuł tylko na plecach czyjś ciężar, drobne ręce oplatające ciasno jego szyję,
a przy uchu gorący oddech, którego zapach przypominał zmieszanie mięty z
alkoholem i wesoły śmiech, tak bardzo charakterystyczny tylko dla jednej osoby.
Nie dało się go pomylić z nikim innym. Baekhyun.
Natychmiast upadł na twardą podłogę, powalony siłą przyjaciela, jego kolana
stuknęły głucho o parkiet, co spowodowało promieniujący ból w obu nogach. W
następnej chwili, magicznie odzyskawszy zdolność poruszania się, jego mózg i
serce zadziałały w podwójnych obrotach, uświadamiając mu co się właśnie stało i
co może zaraz się stać, jeśli dalej będzie leżał na ziemi z pijanym i
rechoczącym Baekiem na plecach, postarał się więc zrzucić z siebie ciało jego zbyt
nachalnego w tej chwili kolegi i wstać do pionu. Zdał sobie jednak sprawę, że
ten właśnie przez przypadek uratował mu życie.
- Staaary, skąd się tu wziąłeś? A zresztą nieważne,
mam nadzieję, że widziałeś mój cudooowny występ, na pewno masz już ciasno,
hmmmm? – Baekhyun nie za bardzo przejął się faktem, że właśnie zleciał na zimne
kafelki i jego ciało powinno go boleć, a Jongin był zbyt zajęty próbą ratowania
się z lokalu, żeby teraz mu odpowiedzieć. Żeby w ogóle myśleć o czymś tak
błahym. W jednej chwili wstał szybko na równe nogi i złapał za ręce Baekhyuna i
Sehuna, nie myśląc nad tym co robi. Po prostu chciał się ratować, a wiedział,
że jego pijani przyjaciele w stanie, w jakim są, nie za bardzo mu pomogą, ale
nie chciał ich zostawiać samych. Kątem oka dostrzegł snajpera, który już
ładował kolejny pocisk, żeby tym razem trafić do celu. Jongin przełknął ślinę i
obrócił się do wyjścia. Jeszcze sekundę rozglądał się po pomieszczeniu, żeby
znaleźć innych fałszywych policjantów czyhających na jego życie, ale kiedy nie
dostrzegł nikogo, pospiesznym, pewnym krokiem wyszedł z budynku przy
akompaniamencie stawiania się przyjaciół i ich nieprzyjemnych jęków. Na dworze
było zimno, ale to tylko dodało mu orzeźwienia, żeby działać dalej. Myślał
gorączkowo. Szybko otworzył samochód i wrzucił dwójkę przyjaciół na miejsce
pasażera, samemu wsiadając za kierownicę.
- Musicie się jakoś pomieścić. – mruknął, kiedy
Sehun i Baekhyun nie mogli wygodnie usiąść w dwójkę na jednym siedzeniu. Jego
samochód miał tą jedną wadę, że był malusieńki, choć właśnie dlatego go kupił.
Teraz jednak przydałoby mu się coś większego niż zwykły smart.
- Dlaczego nas zabrałeś? Wypuść naaas. – zawodził
Baekhyun, więc Jongin szybko zablokował drzwi przyciskiem, żeby nie wyszli. Włączył
silnik, głuchy na protesty siedzących obok niego i ruszył przed siebie, wciskając
ostro pedał gazu. Dopiero kiedy wjechał na główną ulicę tej części miasta,
chcąc jechać w kierunku domu młodszego, zrozumiał, że zabieranie ze sobą swoich
przyjaciół nie miało najmniejszego sensu. Gdyby ich tam zostawił, jego
potencjalny zabójca nawet nie zwróciłby na nich uwagi i zostawiłby ich w
spokoju, a teraz im także coś może zagrażać. Jongin przeklął swoją głupotę.
Włączył się do ruchu na obwodnicy seulskiej, zupełnie nie wiedząc gdzie teraz
jechać. Najgorsza jednak była świadomość, że w lusterku dokładnie widział twarz
snajpera, który prowadził czarne bmw kilka samochodów za nim. Jego serce biło
szybko, powodując skok ciśnienia. Wiedział, że musi go jakoś zgubić, ale nie
miał pojęcia jak. I nie wiedział gdzie mógłby teraz pojechać. Jeśli odwiezie przyjaciół
do ich domów, zabójca na pewno wykorzysta wiedzę, gdzie się znajdują, ale jeśli
pojedzie do siebie, zabierając przyjaciół ze sobą, mógłby całą trójkę uśmiercić
w bardzo łatwy sposób. Jednakże, nawet jeśli po odwiezieniu Sehuna i Baekhyuna
do ich mieszkań zostawiłby ich w spokoju, mógłby później próbować im coś
zrobić. Jognin zastanowił się jeszcze nad możliwością pojechania do kogoś
innego, żeby u znajomego zostawić przyjaciół, a samemu uciec do swojego
mieszkania, ale wtedy przez przypadek mógłby niepotrzebnie narazić kolejną niewinną
w tej sprawie osobę, zwiększając liczbę potencjalnych ofiar swojego
prześladowcy. A nie chciał, żeby umarł ktokolwiek. Nawet nie dopuszczał do
siebie takiej myśli. Zagryzł dolną wargę, maltretując ją swoimi zębami. To był
drugi jego na pozór niewinny nawyk, którego chciał się pozbyć, ale nie był w
stanie. Robił to nieświadomie, a sytuacja taka jak ta nadawała się idealnie,
żeby wrócić do tego małego nałogu.
Po
kilku minutach spokojnej jazdy po obwodnicy Jongin spróbował wyrzucić z głowy
wszystkie swoje domysły, bo każdy z nich prowadził do tego samego. Skupił się
na drodze, natychmiast patrząc w lusterko. Snajper wciąż uparcie jechał za nim,
ale nie atakował. Chłopak pomyślał chwilę. Jeśli na ulicy są w miarę bezpieczni,
to mogą zostań na niej tak długo, jak tylko dadzą radę. Co oznacza, że Jongin
może w końcu wykorzystać umiejętności swojego mikroskopijnego samochodu. Na
szybko obmyślił nowy plan, który zakładał wjazd w każdą najmniejszą uliczkę
najbardziej zawiłych dróg w ciemnych i rozległych dzielnicach miasta, żeby
zwyczajnie zgubić ich prześladowcę, a kiedy mu się to uda, odwieźć przyjaciół
do ich domów i po powrocie do siebie dopilnować, żeby zachować spokój i trzeźwy
stan umysłu. Inaczej nie da się działać w takich kryzysowych sytuacjach jak ta.
Chłopak
machnął głową, żeby odrzucić wpadającą mu w oczy grzywkę na bok, po czym dodał
gazu. Lawirował między kolejnymi autami, wyprzedzając je co chwilę. Wielki
samochód snajpera, mimo na pewno lepszego silnika, nie był w stanie zmieścić
się w żadną wolną lukę między innymi pojazdami, przez co Jongin coraz bardziej
się od niego oddalał. Na ostatnim zjeździe do miasta zdążył skręcić w bok i,
ledwo unikając zderzenia z ciężarówką, zjechał na boczny wiadukt, po czym,
przekraczając wszelkie dozwolone prędkości w mieście, zaczął wdrażać swój plan
w życie. Skręcał w każdą możliwą i w miarę znaną mu uliczkę, żeby tylko uciec
jak najdalej od czarnego bmw, które, jak zdążył zauważyć, ledwo za nim
nadążało. To jak zabawa w kotka i myszkę
pomyślał Jongin i, mimo wielkiego strachu opanowującego jego ciało, zdołał się
uśmiechnąć, szczęśliwy, że jego plan powoli zaczął działać. Zgrabnie kręcił
kierownicą, krążąc między wieżowcami Seulu. Samochód jego prześladowcy znikał
mu z pola widzenia, kiedy wjechał na malutką uliczkę, przeznaczoną dla
skuterów. Jego serce zadudniło, kiedy okazało się, że to ślepa uliczka.
Przeskakiwał oczami po mało znanej, ale jednak kojarzonej przez niego okolicy.
Na desce rozdzielczej wyświetlała się aktualna godzina – 2:05. W pobliżu nie
było żywej duszy, ale wrażliwe na najmniejszy odgłos uszy Jongina wyłapywały
odległe powarkiwanie silnika czarnego bmw. Chłopak, w nagłym przypływie
adrenaliny, spojrzał na przyjaciół. Spali, wtuleni w siebie jak para kochanków.
Wiedział, że musiałby cofnąć się do głównej ulicy i okrążyć cztery wieżowce,
żeby przejechać na drugą stronę. Gdyby tylko ta uliczka nie była zamknięta…
Przeklął w myślach, kiedy niebezpieczne pohukiwanie silnika samochodu snajpera
zbliżało się nieubłagalnie. Jongin przełączył bieg i, modląc się, żeby nie
uszkodzić zawieszenia, przycisnął pedał gazu i z impetem wjechał na krawężnik.
Samochód podskoczył, ale chłopak z ulgą wypuścił trzymane kilka sekund w
płucach powietrze, kiedy Sehun i Baekhyun dalej spali, nie budząc się przez
dziwne turbulencje. Chciał skarcić siebie, że postanowił przejechać przez
zadbany trawnik nieznanego i na pewno bogatego osiedla, ale jednocześnie błagał
w myślach mieszkańców, żeby żaden z nich nie obudził się i nie wyjrzał przez okno,
żeby zobaczyć sprawcę nieprzyjemnego hałasu, a jednocześnie skulił się w sobie,
chcąc uniknąć złowieszczego wzroku kamer, których, na szczęście, jak na razie
nie widział. Jongin z cichym łupnięciem zjechał na uliczkę po drugiej stronie
osiedla, zostawiając na zielonej trawie ziemiste ślady swoich kół. Postanowił,
że w najbliższym czasie zrobi coś na cele charytatywne, żeby choć trochę
odpłacić za swoje zachowanie, ale teraz jak najszybciej chciał stamtąd
odjechać. Miał szczęście. Zdążył schować się za budynek, zanim fałszywy
policjant, nie wjeżdżając na osiedlową uliczkę, zdołał go zobaczyć. Jongin
nawet po drugiej stronie osiedla mógł usłyszeć jego wściekły krzyk, który
najprawdopodobniej był chińskim przekleństwem.
Jechał
spokojnie, choć w jego głowie panował chaos. Ciężko było mu się skupić na
drodze, co dopiero na przyjaciołach, którzy powoli zaczęli się budzić. Nie mógł
wyrzucić z myśli pytań, które wprost zalewały jego umysł. Kto to był? Czemu chciał mnie zabić? A jeśli nie zabić, to co chciał
zrobić? Dla kogo pracował? Czy w ogóle dla kogoś pracował, czy może
zorganizował wszystko sam? Nie mógł przestać o tym myśleć. To było dla
niego zbyt absurdalne.
- Jongin-ah? Gdzie jesteśmy? – wymruczał niewyraźnie
Sehun, wciąż jeszcze będąc pod wpływem alkoholu. Przestraszony Jongin o mało co
nie zjechał z drogi i uderzył w latarnię, ale jego refleks zadziałał na tyle
szybko, że do tego nie doszło. Złapał mocno kierownicę i wbił wzrok w białe
pasy na drodze, przemijające wraz z prędkością, z którą pokonywali kolejne
kilometry.
- Niedaleko twojego domu. Odwożę was, bo zasnęliśmy
w klubie.
- Naprawdę? Nie pamiętam tego… - młodszy niechlujnie
podrapał się w czubek głowy i z niechęcią spoglądał na Baekhyuna, przylepionego
do jego brzucha i śliniącego mu podkoszulek.
- Pewnie nic nie pamiętasz. Odpocznij, zaraz
będziemy na miejscu. – głos Jongina wydawał się wyjątkowo opanowany w tej
sytuacji, ale wynikało to po prostu z tego, że chłopak nie chciał straszyć
Sehuna informacjami, których on i tak nie byłby w stanie przetrawić będąc na
kacu.
- Powinieneś kupić sobie większe auto. Czemu to
zawsze ja muszę robić za poduszkę dla tego idioty? – odpowiedział mu chłopak
wyjątkowo przytomnie. Jongin zaśmiał się cicho, choć była to udawana scena.
Sehun spojrzał na niego uważnie, wyłapując nutę nieszczerości w jego głosie,
ale za chwilę jego oczy zmorzył sen. Jongin, uświadamiając sobie ciężkie
brzemię bycia kierowcą odłożył na bok swoje sprawy i skupił się na drodze,
wyrzucając z głowy nęcące pytania i uczucia.
W
niecałe pół godziny dotarł pod dom rodziców Sehuna. Ogromny, z wielkim ogrodem,
przeszklonymi drzwiami i basenem na tyłach przypominał raczej miejsce
zamieszkania jakiejś gwiazdy, a nie kogoś, z kim mógłby się zadawać Kim Jongin.
Chłopak prychnął cicho, z rozbawieniem, przypominając sobie jak pierwszy raz
tutaj był.
Jongin
był dziś umówiony z Sehunem na wspólne powtarzanie do nadchodzącego testu z trygonometrii.
Co prawda, jemu nie sprawiał ten temat najmniejszych trudności, ale łatwo
zauważył, siedząc czasami po lekcjach z Sehunem w bibliotece, że on ma z tym
problem. Pomagał mu więc, ale jego przyjaciel narzekał na beznadziejną aurę
szkolnej biblioteki, która zdaniem Jongina nie była wcale taka zła i ciągał go
do siebie do domu. Po tygodniu namawiania Jongin w końcu uległ, nie będąc
zadowolonym ze swojej mało rozwiniętej umiejętności asertywności.
- Mam nadzieję, że nie będziesz chciał zrobić sobie
przechadzki po moim domu. Męczy mnie to, że każdy, kto do mnie przychodzi, musi
sobie wszystko obejrzeć. – zaczął Sehun na pierwszej przerwie w dniu, w którym
miało się odbyć spotkanie.
- Masz duży dom?
- W miarę. Jest po prostu dosyć nowoczesny.
- Więc ludzi to ciekawi.
- Mnie to nudzi. – Jongin uśmiechnął się na te
słowa.
- Może gdybyś mieszkał tak, jak wszyscy inni,
zrozumiałbyś ich zafascynowanie.
- Uwierz, chciałbym. – mruknął Sehun, po czym
rozmowa zeszła na tematy ich nauki i tego, co będą chcieli jeść. Po
rozmyślaniu, na którym zeszła im cała przerwa na lunch, w końcu ustalili, że
zamówią pizzę.
- Jongin-ah, możesz mi wyjaśnić czemu unikacie mnie
cały dzień. – Sehun uśmiechnął się głupkowato i zaczął grzebać w swoim
telefonie, a wywołany tylko zgarbił się w sobie, bo Baekhyun, który teraz stał
nad nim ze skrzyżowanymi na piersiach rękami i wkurzonym wyrazem twarzy miał
rację.
- Bo… - zaczął Jongin, odwracając się do
przyjaciela. – widzisz, jest taka sprawa… chcieliśmy porozmawiać o- nie
dokończył, bo w całym korytarzu rozległ się dźwięk dzwonka.
- Już lekcja! No cóż, muszę uciekać. – Baekhyun
mordował go wzrokiem, kiedy Jongin, udając aniołka, złapał swoją torbę i uciekł
do klasy, zostawiając na pastwę losu Sehuna. Miał tylko nadzieję, że ten niczego
mu nie wygada, bo wtedy z nauki nic im nie wyjdzie. Baek wpadłby do jego domu
jak burza i na pewno zrobił jakąś imprezę. Nieważne, że to dom Sehuna. Baekhyun
jest nieprzewidywalny, o czym Jongin już wiele razy zdołał się przekonać, więc
stwierdził, że chociaż tą jedną rzecz będą musieli przed nim zataić, żeby im
się udało. Więc Jongin miał naprawdę ogromną nadzieję, że młodszy nie puści
pary z ust.
Po
skończonych zajęciach umówili się pod wielkim świerkiem, który był niedaleko
baru mlecznego przy ich szkole, a przynajmniej takie informacje Sehun wysłał mu
w smsie. Musieli jakoś ukryć się przed Baekhyunem.
- Mam nadzieję, że nie boisz się na to wsiąść. –
usłyszał Jongin za plecami, czekając na przyjaciela w umówionym miejscu.
Obrócił się i zobaczył go, siedzącego na czerwonej vespie. Jongin normalnie
jeździł wszędzie komunikacją miejską, bo był jeszcze za młody, żeby mieć prawo
jazdy. Nie mówiąc o kupnie samochodu. Za to skuter można prowadzić od 15 roku
życia, dzięki czemu Sehun mógł spokojnie pozwolić sobie na jeżdżenie nim po
mieście. No i na kupienie go.
- Trochę boję, ale przecież nie pozwolisz mi tu
zostać, prawda? – zaśmiał się, odbierając od przyjaciela kluczyk do kuferka, z
którego po chwili wyjął kask i wrzucił do niego swoją torbę.
- Mam się trzymać ciebie, jak na filmach? – spytał
ze śmiechem, wskakując na miejsce za kierowcą.
- Dokładnie tak. Masz mnie mocno złapać i nie
puszczać, bo zlecisz. – zażartował Sehun i ruszył, kiedy poczuł wokół pasa
mocno zaciskające się na nim ręce Jongina, który mimo wszystko uwierzyć w to
niewinne kłamstwo.
Podróż
nie była długa, bo przemierzanie niewielkich uliczek Seulu na zwinnym skuterze
było dużo łatwiejsze, niż robienie tego samochodem, który, mimo większej
szybkości, był dużo mniej poręczny. To właśnie ta jazda sprawiła, że trochę
ponad rok później Jongin zdecydował się kupić smarta. Teraz jednak był zajęty
przyczepianiem się do pleców Sehuna, który skrętnie omijał wszystkie samochody
na drodze, dostarczając mu przy tym kilkusekundowych zawałów serca.
- Zwolnij, bo nas zabijesz! – krzyczał, ale siedzący
z przodu Sehun tylko się śmiał, co Jongin raczej odczuwał pod sobą, niż
słyszał. Świst powietrza zagłuszał wszystkie dźwięki.
Jongin
trzepnął Sehuna w głowę, kiedy tylko udało mu się zejść z tej diabelskiej maszyny,
a jego przyjaciel pozbył się ochronnego kasku.
- Debil!
- Przecież jeżdżę nim od kilku lat, nie miałeś się
czego bać. – Jongin wkurzał się, bo Sehun się z niego śmiał. To go irytowało,
więc postanowił po prostu wziąć torbę z kuferka i wyjść z podziemnego garażu,
który znajdował się pod rezydencją rodziny Sehuna. Przy okazji postanowił nie
przywoływać do głowy widoku rzędu luksusowych samochodów, które tam zobaczył.
- Możesz wyjść na zewnątrz i wejść do domu głównymi
drzwiami, ale na twoim miejscu po prostu wszedłbym po tych schodach. – krzyknął
do niego przyjaciel, kiedy ten był już prawie przy drzwiach garażowych,
zastanawiając się jak on ma je w ogóle otworzyć i wskazał mu ręką na drzwi,
prowadzące prosto do hollu jego domu. Jongin spojrzał na niego wilkiem i,
niczym księżniczka zadzierając nos do góry, powędrował schodami na górę. Na
oślep kopnął nogą przestrzeń za sobą, kiedy za uchem usłyszał zduszony chichot.
Niestety, chybił.
Jonginowi
zajęło chwilę zastanawianie się jak to jest żyć w miejscu, które z wyglądu
bardziej przypomina laboratorium w nowoczesnych filmach science fiction, niż
dom, aż w końcu przypomniał sobie o prośbie młodszego i oderwał się od
wlepiania oczu w każdy szczegół i detal tego dziwnego pomieszczenia.
- Mamo, tato, jestem! – krzyknął nagle Sehun,
strasząc przy tym swojego gościa, który drgnął na niespodziewane wołanie
chłopaka. Zauważył jednak, że nikt nie odpowiedział.
- Chyba ich nie ma. – zauważył.
- Wiem. Nigdy ich nie ma. – Jongin był zdziwiony.
- Więc dlaczego to zrobiłeś?
- Nie wiem. Tak z przyzwyczajenia. Zawsze tak robię.
Może kiedyś mi się poszczęści i będą, kiedy wrócę. – Jongin miał wrażenie, że
wyczuł w jego głosie trochę smutku i zmęczenia, ale żadnej wściekłości. Może
tak właśnie miało być?
- W każdym razie, jak ci się podoba? – Sehun zrobił
nieokreślony ruch ręką, jakby chciał zagarnąć powietrze wokół siebie w swoje
objęcia.
- Za dużo szkła i białego. Przydałyby się jeszcze
jakieś inne kolory.
- To jest właśnie nowoczesny styl. Ale nie martw
się, mój pokój jest inny. – Jongin przyznał się przed samym sobą, że był bardzo
ciekawy wystroju pokoju Sehuna, ale też trochę się bał.
Jak
się potem okazało, zupełnie niepotrzebnie. Błękitne ściany, jasne meble i
wielkie łóżko z czystą, białą pościelą były głównymi elementami w
pomieszczeniu, ale największą uwagę przyciągały oryginalne dodatki. Na pustej
przestrzeni ścian wisiały plakaty z różnymi zespołami, ale też z rysunkami i
zdjęciami. Jongin z zaskoczeniem zauważył, że sam jest na kilku z nich. Na
jednej z szaf leżał zdalnie sterowny helikopter, na innej kilka pluszaków, a
obok piętrzyły się stosy książek, które nie mieściły się w biblioteczce i na
półkach. Jasny, stonowany pokój opanowały kolory tęczy przez drobnostki,
którymi został wypełniony, ale dzięki temu całość wydawała się przyjazna i
miła.
- Mamy zamiar się uczyć, czy bawić w dekoratora
wnętrz? – ziewnął Sehun, wskakując na swoje łóżko.
- Po prostu dziwi mnie, że tutaj jest zupełnie
inaczej niż w innych częściach twojego domu.
- Tu jest normalnie. Tam nie.
- Nie mów tak. Nowoczesność jest bardzo ładna.
- Ale na dłuższą metę męcząca. – młodszy uciął
rozmowę i pociągnął Jongina, który w tym momencie stał do niego tyłem, za tył
koszulki, żeby upadł na materac obok niego. Po chwili obaj leżeli zawinięci w
ciepłej kołdrze, gadając o wszystkim i o niczym, a książki wziąć leżały w
torbach.
- Powinniśmy zacząć się uczyć, Sehun. Zawalimy,
jeśli dalej będziesz chciał ze mną grać w łapki.
- Oj cicho. Jestem głodny, zamówmy pizzę. – Jongin nie
mógł się z nim spierać, sam zjadłby konia z kopytami. Wygrzebali się z pościeli
i poszli na dół, żeby znaleźć ulotkę, którą ostatnio Sehun wziął z jednej z
pobliskich pizzerii. Wybierali dosyć długo, aż w końcu wzięli pizzę, której
każdy kawałek był z zupełnie innymi dodatkami.
- Nie wiedziałem, że tak w ogóle można. – powiedział
rozbawiony Jongin, kiedy Sehun skończył rozmowę z władczym „tylko szybko, bo
inaczej naślę na was swojego prawnika”.
- Zawsze tak robię. Po co zamawiać zwykłą pizzę? To
zbyt monotonne. – młodszy pławił się w śnieżnobiałych poduszkach kanapowych w
salonie, cierpliwie czekając na dostawcę.
- To całkowicie normalne. Twoje życie jest zupełnie
niemonotonne, a robisz jeszcze więcej, żeby je urozmaicić. Musisz się naprawdę
nudzić. – Jongin wyglądał przez wielkie okno na ulicę. Było już ciemno. Sehun
nie odpowiedział.
- Szkoda, że nie możemy się choć na chwilę zamienić.
– usłyszał po kilku minutach ciszy. Zdziwiony, obrócił się do przyjaciela.
- Po co?
- Żeby zobaczyć jak wygląda inne życie.
- Sehun, masz kompleks inności, a tak naprawdę wcale
nie różnisz się tak bardzo od innych ludzi. I przestań w końcu postrzegać to
jako coś złego. – młodszy znów nie odpowiadał, wpatrując się w okno z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jongin usiadł obok niego i chciał mu zabrać chociaż
jedną poduszkę, ale skończyło się na walce.
- Idź otworzyć. – jęknął Jongin, kiedy usłyszał
dźwięk dzwonka, dochodzący sprzed bramy. Przygniatany przez Sehuna, który
właśnie skończył dusić go jedną z poduszek, nie za bardzo miał jak się ruszyć.
Młodszy zgrabnie zeskoczył na podłogę i wyszedł na zewnątrz, uprzednio biorąc w
ręce klucze i pieniądze. Jongin uświadomił sobie, że zapomniał się dorzucić,
więc kiedy Sehun wrócił, od razu zaczął go męczyć, żeby podzielili się ceną na
pół.
- Jesteś moim gościem, a goście za siebie nie płacą.
Nie w tym domu.
- Jesteś okrutny. Wiesz jak ja się z tym czuję?
- Mało mnie to obchodzi. – wyrzut Jongina nie
podziałał na młodszego chłopaka, który niósł dwa parujące pudełka do salonu. Jongin
prychał na niego, nosząc szklanki i picie, ale Sehun nic sobie z tego nie
robić.
- No siadaj, bo chcę już jeść. – miauknął, włączając
telewizję.
- Czy ty wziąłeś dwie XXL-ki? Przecież my tle nie
zjemy!
- Ja sam zjem jedną, a jeśli ty nie poradzisz sobie
z drugą, to ci pomogę. – Jongin definitywnie mógł stwierdzić, że Sehun jest
chudą osobą, co jest zupełnie nieproporcjonalne do ilości jedzenia, które na co
dzień spożywa. Dziura bez dna, jak to Baekhyun trafnie określił.
Przez
jakiś czas jednli w ciszy, bo po prostu byli wyjątkowo głodni, ale kiedy głód
przeminął, a została im jeszcze cała jedna pizza, Sehun postanowił dalej
uniknąć lekcji matematyki, a rozpocząć walkę na jedzenie. Jongin nigdy nie
podejrzewałby takiego obrotu spraw. Skończyło się na tym, że cały salon i
kuchnia były całe w pizzy, a sami chłopcy lepili się os sosu pomidorowego,
chociaż obaj śmiali się z tego naprawdę głośno.
- Co ja mam z tym zrobić? Przecież nie wrócę tak do
domu. – załamał się nagle Jongin, zjadając z palców resztki pizzy z pepperoni.
- Więc zostaniesz na noc! – Sehun radośnie wyrzucił
ostatni kawałek pizzy w górę, po czym zbladł, bo nagle otworzyły się wejściowe
drzwi, a w nich stanęli jego rodzice. Zapadła niezręczna cisza, podczas której
Jongin doszedł do wniosku, że powrót rodziców Sehuna był zupełnie niezapowiedziany
i żaden z nich o nim nie wiedział. A to, co potoczyło się dalej, wolał ominąć.
- Myślisz, że twoi rodzice pozwolą mi jeszcze
kiedykolwiek do ciebie przyjść? – spytał Jongin następnego dnia na przerwie
śniadaniowej, kiedy razem z Sehunem uciekli przez Baekiem na dach szkoły.
- Możliwe. Oni raczej nie rozpamiętują takich rzeczy.
Poza tym, teraz mam pretekst, żeby częściej przychodzić do ciebie na naukę. –
Jongin westchnął, zawiedziony. Oczywiście, z przygotowań do sprawdzianu nic nie
wyszło i Sehun oblał, a on był zobowiązany mu pomóc, więc przeczuwał, że tym
razem spotkanie odbędzie się u niego. I miał szczerą nadzieję, że się mylił.
Teraz
stał przed straszącym pustkami domem, nie bardzo wiedząc co ma w tej chwili
zrobić. Nie wiedział, czy rodzice Sehuna są w domu, a nie chciał, żeby
zobaczyli swojego syna w takim stanie, ale nie po to tu jechał, żeby go teraz
dalej wozić po mieście. Wjechał na podjazd i wyłączył mruczący silnik.
Rozglądając się na boki z obawy przed ujrzeniem nadjeżdżającego czarnego bmw, wysiadł
z samochodu i poszedł do drzwi od strony pasażera. Otworzył je i pociągnął
Sehuna za rękaw koszuli.
- Sehun-ah, wstawaj. Jesteśmy pod twoim domem. –
młodszy chłopak otworzył zdezorientowane i zaspane oczy.
- Jesteśmy u ciebie. Idź do domu i do swojego
pokoju, połóż się i odpocznij. – Jongin mówił szeptem, jakby bał się, że ktoś
może go usłyszeć. Jego nogi były jak z waty. Sehun jakoś wygramolił się spod
Baekhyuna, który spał jak zabity i dał się poprowadzić do drzwi wejściowych
swojego domu.
- Jongin, stało się coś? Jesteś jakiś… inny. – Sehun
nie mówił wyraźnie, ale Jongin nie miał żadnych problemów ze zrozumieniem go.
- Wszystko w porządku, po prostu jestem trochę
zmęczony. Idź już. – młodszy posłał mu na koniec długie, przenikliwe
spojrzenie, od którego Jongin dostał dreszczy, a potem w końcu wszedł do domu.
Pozostało tylko odwiezienie Baekhyuna.
Do niego
jechało się bardzo szybko, bo był tylko kilka ulic od wielkiego domu rodziny
Sehuna. Tym niemniej, Jongin chciał go zabić, bo w trakcie tej krótkiej jazdy
Baek zaczął strasznie chrapać i kontynuował to nawet wtedy, kiedy, niesiony na
rękach, został oddany swojemu starszemu bratu, który z dezaprobatą przyjął
chłopaka. Jongin przeprosił szczodrze Baekboma, zanim wsiadł do swojego smarta
i pojechał do domu. Zajął jedno jedyne wolne w tej okolicy miejsce na
niestrzeżonym parkingu, wyszedł z auta, zamykając je dokładnie i jak na
szpilkach przeszedł między blokami do swojego mieszkania. Wchodzenie po
schodach było udręką, szczególnie wtedy, kiedy miał wrażenie, że zaraz podda
się emocjom i zasłabnie. W końcu jednak udało mu się dojść do drzwi swojego mieszkanka. Otworzył je z
łatwością, a kiedy był już w środku, pozamykał drzwi na każdą, nawet najmniejszą
zasuwkę. Chociaż wiedział, że to by i tak mało dało. Chwiejnym krokiem poszedł
do sypialni i upadł na swoje łóżko. Był tak zmęczony, że zasnął, mimo wielkiego
strachu, że w trakcie snu ktoś może mu coś zrobić. Ale w jego głowie, przez
całą noc, krążyło jedno pytanie. Czemu
ktoś chciał mnie zabić?
niedziela, 26 stycznia 2014
Liebster Award
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za ,,dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Dziękuję za nominację Emocjonalnemu Arbuzowi.
Od razu powiem, że nie będę nikogo nominować. Kiedyś po takiej nagrodzie nominowałam inne blogi, ale kiedy zauważyłam, że większość ludzi po prostu to olewa, przestałam. Ale z chęcią odpowiem na pytania.
1. Co cię zainspirowało do rozpoczęcia przygody z pisaniem?
Właściwie... nic mnie nie zainspirowało, a przynajmniej tak mi się wydaje. Mojego pierwszego bloga założyłam dla samej siebie, miał być prywatny, o mnie i moim życiu związanym z kpopem, ale pewnego dnia po całym dniu czytania ff o SHINee wpadł mi do głowy fajny pomysł na fanfika, więc po prostu zaczęłam go pisać :) Później jakoś samo z siebie rozwinęło się to dalej, aż do teraz, kiedy mam 743867 różnych blogów z opowiadaniami.
2. Czy masz jakąś rzecz/osobę, która jest twoją inspiracją?
Myślę, że nie ma takiej rzeczy. Zazwyczaj pomysły same wpadają mi do głowy, zupełnie bez żadnej pomocy czynników z zewnątrz i oczywiście w najmniej dogodnym momencie, np. w trakcie jazdy autobusem do szkoły. Chociaż czasami jest tak, że dostaję "natchnienia" na lekcjach (najczęściej na polskim lub francuskim, bo wtedy mówimy o czymś, co może być ciekawym pomysłem na nowe opowiadanie) lub podczas słuchania muzyki. Chociaż przyznam, że "Uprowadzony" będzie inspirowany filmem, jednak nie wiem, czy mogę tak powiedzieć, bo nawet go nie oglądałam, a fabułę znam z minutowej opowieści mojej siostry...
3. Jest jakaś piosenka, która pomaga ci w pisaniu? Jeśli tak to jaka i dlaczego akurat ona?
Nie mam konkretnej piosenki, która by mi w tym pomogła, ale ogólnie bardzo często właśnie muzyka pomaga mi w pisaniu. Najczęściej jest to coś, co akurat leci mi w słuchawkach z mojej biblioteki, ale zdarza się, że przytłacza mnie to, że wszystkie te piosenki znam już na pamięć, wtedy włączam sobie radio, najczęściej Trójkę, lub idę do sypialni moich rodziców i podkradam jakąś randomową płytę z kolekcji mojego taty i włączam ją u siebie w pokoju. Wtedy dostaję przypływu weny.
4. Gdyby trafiła się okazja do wydania książki, to jakim gatunkiem chciałabyś/chciałbyś podbić serca czytelników?
Nigdy nie myślałam o wydaniu książki, choć jest to kusząca propozycja, ale wiem, że nikt nie chciałby czytać czegoś bardzo krótkiego - nie jestem w stanie napisać nic na tyle długiego, żeby zostało to wydane. Chociaż wtedy mogłabym wydać coś w jakimś tomiku z opowiadaniami innych ludzi, jak w "Opowiadaniach Kotori", wtedy musiałabym dopasować gatunek do reszty historii, które zostałyby wydane wspólnie z moją ;) Ale jakbym miała cokolwiek wydawać, nie bagatelizując jak i czy by w ogóle do tego doszło, chciałabym napisać jakiś ciekawy kryminał z wątkiem miłosnym i happy endem, najlepiej osadzony w świecie fantasy. Chociaż mogłabym zupełnie podzielić te dwa gatunki i mimo podobnej tematyki, bardzo by się od siebie różniły.
5. Jaki jest twój wymarzony zawód? Dlaczego akurat ten?
Chciałabym w jakikolwiek sposób pracować ze zwierzętami, najlepiej w zoo. Uwielbiam oglądać Animal Planet! Wtedy widzę tych wszystkich ludzi, którzy albo opiekują się zwierzętami, np. pracują z dużymi kotami lub zabierają małe, opuszczone przez matki zwierzątka do siebie do domów, żeby je wychować, albo jeżdżą po świecie i obcują na różnorakie sposoby z naturą, mając szanse na żywo zobaczyć coś, co ja mogę oglądać tylko w telewizji. Kocham zwierzęta i myślę, że to dlatego tak bardzo właśnie to chciałabym robić w swoim życiu. A tak trzeźwo myśląc, chciałabym zostać genetykiem, biotechnologiem lub paleontologiem.
6. Masz możliwość zamienienia się ciałem ze sławną osobistością, kto by to był i dlaczego?
Nie mam pojęcia, ale jeśli zaliczałyby się do tej grupy osoby, które są mega bogate i mają dużo czasu w życiu, to mogłabym być kimś takim, żeby jeden dzień spędzić w domu takiej osoby i robić wszystko to, na co ja sama nie mam pieniędzy. Lub zmienić się z jakimś aktorem filmu, w którym występuje dużo ujęć zmienionych komputerem, żeby zobaczyć jak robienie takiej sceny wygląda na planie :D
7. Czy masz zwierzątko? Jakie?
Tak, mam trzy psy, jeża i kota. Jeden pies to Milka, rasy Welsh Corgi Pembroke, wystawiana na wystawach, ruda, długa, nieznośna i bardzo kochana. Drugi to całkowita i kochana ciapa, która jest głucha, pół-malamut Lufsen. Niedawno stracił siostrę Nokię, ma już 14 lat, więc pewnie też niedługo do niej dołączy, ale na razie jeszcze ze mną jest. Trzeci to czarny pudel miniaturowy Piaf, jeszcze szczenię, ale już przygotowuje się do konkursów agiliy. A kot to rasowy Brytyjczyk, liliowy i krótkowłosy Gustaw z oczami Saurona.
8. Wygrywasz trzydniową wycieczkę do kraju, o którym zawsze marzyłaś/eś. Co byś chciał/a najbardziej zwiedzić, gdzie to jest?
Chciałabym wyjechać do Nowej Zelandii i zwiedzić wszystkie miejsca, w których były kręcone sceny z LOTR.
9. Pisałaś/eś kiedy rpg? O czym było?
Tak i wciąż piszę, mam na to osobnego bloga, którego prowadzę z koleżanką. Są to opowiadania o EXO. Najczęściej smuty, choć nie tylko.
10. Jest coś, co zawsze chciałaś/eś mieć i byłabyś/byłbyś w stanie dla tego czegoś oddać wszystko co masz?
Nie, nie ma takiej rzeczy.
11. Co lubisz najbardziej w swojej ulubionej porze roku?
Niestety nie mam ulubionej pory roku, więc po prostu powiem co najbardziej lubię w każdej z czterech, mam nadzieję, że tak mogę ~
Wiosna jest piękna, ponieważ wtedy są moje urodziny, jest ciepło, ale nie za gorąco, można chodzić na zewnątrz bez kurtki w krótkim rękawie, kwitną kwiatki, a nad oknem w ścianie wróble zaczynają budować gniazdo ^^
Latem są wakacje, co jest chyba największym plusem. Uwielbiam wtedy jeździć na działkę do mojej przyjaciółki, kłaść się na kocyku na łące i cały dzień robić nic. Poza tym, woda w jeziorach i morzu jest już na tyle ciepła, że można się w niej kąpać, a pogoda taka ładna, że można bez skrupułów jeść lody i pić truskawkowe shake'i z lodem lub colę z lodówki.
Jesienią fajnie jest szukać liści, które mają kilka kolorów, wrzucać ziarna do karmnika dla ptaków, chodzić w kaloszach i wskakiwać w każdą kałużę. Poza tym to najpiękniejszy moment, żeby pojechać w góry.
A zima jest magiczna. Ale ma tyle minusów, że niestety nie mogę jej uznać moją ulubioną porą roku. Mimo tego, w zimie można się zakochać, można zakochać się w momentach, kiedy budzi się rano, patrzy przez okno i widzi swój ogród, w którym drzewa i krzewy są tak pięknie oprószone śniegiem, kiedy siada się przed kominkiem w kocyku z książką w jednej i kubkiem gorącej czekolady w drugiej dłoni, kiedy podczas ferii zimowych chodzi się na łyżwy, a podczas świąt dostaje prezenty. No i kiedy jest w chuj zimno zamykają szkoły i mamy czas wolny i przedłużone ferie! :D
Latem są wakacje, co jest chyba największym plusem. Uwielbiam wtedy jeździć na działkę do mojej przyjaciółki, kłaść się na kocyku na łące i cały dzień robić nic. Poza tym, woda w jeziorach i morzu jest już na tyle ciepła, że można się w niej kąpać, a pogoda taka ładna, że można bez skrupułów jeść lody i pić truskawkowe shake'i z lodem lub colę z lodówki.
Jesienią fajnie jest szukać liści, które mają kilka kolorów, wrzucać ziarna do karmnika dla ptaków, chodzić w kaloszach i wskakiwać w każdą kałużę. Poza tym to najpiękniejszy moment, żeby pojechać w góry.
A zima jest magiczna. Ale ma tyle minusów, że niestety nie mogę jej uznać moją ulubioną porą roku. Mimo tego, w zimie można się zakochać, można zakochać się w momentach, kiedy budzi się rano, patrzy przez okno i widzi swój ogród, w którym drzewa i krzewy są tak pięknie oprószone śniegiem, kiedy siada się przed kominkiem w kocyku z książką w jednej i kubkiem gorącej czekolady w drugiej dłoni, kiedy podczas ferii zimowych chodzi się na łyżwy, a podczas świąt dostaje prezenty. No i kiedy jest w chuj zimno zamykają szkoły i mamy czas wolny i przedłużone ferie! :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)